Odszedł Adam Jasser

Odszedł Adam Jasser

Takie wiadomości szybko się rozchodzą. Wczoraj, 4 maja, zmarł w wieku 87 lat Adam Jasser, człowiek niezwykły, postać nieszablonowa, o wielkiej dobroci, empatii, ale także fantazji.

Pochodził ze Lwowa, ale od wielu lat mieszkał w Warszawie. Znany był z działalności na rzecz upowszechniania żeglarstwa, jego celem było wyprowadzenie jak największej liczby młodych ludzi na morze, co w czasach PRL-u wydawało się utopią. To Jemu zawdzięczamy stworzenie Bractwa Żelaznej Szekli, to On wymyślił jego logo w postaci czterech splecionych szekli. Po nawiązaniu współpracy z Bohdanem Sienkiewiczem idea Bractwa zyskała większy rozgłos dzięki telewizyjnemu programowi Latający Holender. To Adam Jasser nawiązał kontakt ze światowym STA, Jemu zawdzięczamy działanie na rzecz startu polskich żaglowców w zlotach Operation Sail. Kiedy odsunął się od Bractwa, wymyślił Mazurską Operację Żagiel, która przez kolejne lata była kręgosłupem aktywności żeglarskiej na Wielkich Jeziorach Mazurskich.

Poniżej prezentujemy fragment materiału, jaki ukazał się w numerze letnim z 2020 roku magazynu „Morze” z okazji 40-lecia „Pogorii”, która powstała w dużej mierze dzięki staraniom Adama Jassera.

Aby dotrzeć do genezy „Pogorii” należy cofnąć się kilka lat, do roku 1974, kiedy to na redzie Gdyni odbywała się parada żaglowców wieńcząca Operację Żagiel. Komentatorem telewizyjnej relacji z imprezy był Adam Jasser, który o żaglowcach i ich misji opowiada z tak niezwykłą pasją, że zwraca na siebie uwagę prezesa Komitetu ds. Radia i Telewizji, Macieja Szczepańskiego.

Pan Adam w swoim naturalnym środowisku, czyli na żaglowcu.

W czasach PRL-u, w dekadzie Gierka, szef Radiokomitetu o pseudonimie „Krwawy Maciek” był praktycznie prawą ręką I sekretarza przewodniej siły narodu, postacią o niezwykłych koneksjach i niemal wszechmocnym. Toteż gdy Szczepański zapałał miłością do żeglarstwa morskiego, pan Adam dostał posadę w gmachu na Woronicza i rozwijał działalność na rzecz młodzieży pod żaglami. Bractwo Żelaznej Szekli wymyślone przez Jassera w 1973 roku to idea żeglowania z młodzieżą wyłonioną na podstawie konkursów telewizyjnych, co w czasach żelaznej kurtyny i reglamentowanego żeglarstwa morskiego było ewenementem, bo łamało ustalony porządek. Wówczas bowiem aby popłynąć na morze, trzeba było należeć do klubu żeglarskiego, posiadać książeczkę żeglarską, a w niej klauzulę dopuszczającą do pływań morskich. Jasser precyzyjnie obmyślił nowe stowarzyszenie; nie tylko zasady funkcjonowania, ale także ceremoniał i logotyp, słynne cztery skrzyżowane szekle, załatwił także zwolnienie Jungów z obowiązku posiadania klauzuli będącej jeszcze jedną barierą w drodze na morze. Aby dotrzeć do szerokiego kręgu odbiorców, pan Adam rozpoczął współpracę z Bohdanem Sienkiewiczem, twórcą telewizyjnego „Latającego Holendra” i program stał się wkrótce oficjalnym organem Bractwa Żelaznej Szekli.

Nawiązał także kontakty z Brytyjczykami, którzy stali się dla władz Radiokomitetu źródłem inspiracji w zakresie wychowania morskiego młodzieży. W dużej mierze zasługą dyplomatycznych zdolności Jassera pozostaje, że Szczepański zapalił się do budowy żaglowca. Pan Adam przytacza po latach okoliczności przekonywania prezesa do swojej wizji: „Z British Council wypożyczyłem dla Prezesa świetny dokument o budowie szkunera „Winston Churchill”, jednego z dwóch siostrzanych statków dla Sail Traning Association. Obrady kilku typowych Brytyjskich Gentlemanów, w jaki najlepszy sposób dać młodzieży  zmierzyć się z wyzwaniami morza,  musiały zrobić na Prezesie duże wrażenie, bo kazał mi wypożyczać ten film parę razy”. W 1976 roku, podczas rejsu kadry Bractwa do USA na „Leonidzie Telidze” Jasser spotkał Krzysztofa Baranowskiego, który na „Polonezie” żeglował wówczas z rodziną. Panowie szybko doszli do porozumienia, co po latach pan Adam skwitował krótko: „Zaczęliśmy rozmawiać o jego ewentualnej współpracy  z Bractwem, a dokończyliśmy te rozmowy u nas w domu, wiosną 1977 roku. Krzysztof przyjął moje zaproszenie do współpracy, a ja zobowiązałem się do załatwienia formalności z Prezesem, czyli umowę o pracę w TVP.  I taką mu załatwiłem.” 

„Pogoria” z logo Bractwa Żelaznej Szekli.

Szybko okazało się, że istotną barierą funkcjonowania Bractwa był brak własnej jednostki. Czarterowanie jachtów było kłopotliwe, kosztowne, a szefowie stowarzyszenia byli zdani na łaskę armatorów, nie zawsze przychylnych ich pomysłom. W środowisku Bractwa temat budowy własnej jednostki pojawiał się w kuluarowych rozmowach coraz częściej. Baranowski wspomina, że Adam Jasser optował za budową kecza lub szkunera, jachtu wielkości zbliżonej do „Zewu Morza”, na którym Jungowie pływali już w poprzednich latach. Sam Baranowski poszukiwał czegoś więcej, marzył o rejowcu.

A kiedy rozmowy trwały, nagle okazało się, że powstał roboczy projekt nowego jachtu. Adam Jasser wspomina: „Po niedługim czasie, ku zaskoczeniu uczestników kolejnego zebrania kapituły Bractwa, Krzysztof przedstawił nam Zygmunta Chorenia, a ten rozwinął na pulpicie-stojaku plany barkentyny, którą była późniejsza „Pogoria”. Sam Krzysztof Baranowski mówi, że znał już wcześniej Zygmunta Chorenia, a kiedy go spotkał, rozmowa szybko zeszła na nową jednostkę dla Bractwa, wzorowaną na brytyjskich żaglowcach szkolących młodzież, „Malcolm Miller” i „Winston Churchill”. „Myśleliśmy o żaglowcu około 40-metrowym, na spotkaniu z Zygmuntem szkicowaliśmy pomysły, z dwumasztowego szkunera szybko powstała barkentyna, a więc jednostka z żaglami rejowymi, które w późniejszym czasie były powodem sporów i kłopotów” wspomina Krzysztof Baranowski. Zygmunt Choreń namawiał na barkentynę widząc w tym zapewne okazję do przećwiczenia projektu jednostki rejowej. Zanim jednak zapadła decyzja o budowie, poszukiwano statku wystawionego na sprzedaż, pojawił się kandydat w Finlandii, ale temat tak szybko znikł jak wcześniej się pojawił.

40-lecie Bractwa celebrowane w Jastarni. Za stołem prezydialnym (od lewej) Adam Jasser, Bogusław Witkowski i Maciej Szczepański.

foto: Archiwum Adama Jassera, Archiwum PZŻ, Marek Słodownik

Posts Carousel