„Na głeboką wodę”

„Na głeboką wodę”

5 lat temu, 29 czerwca 2018 roku, w Warszawie odbyła się polska premiera filmu Johna Marsha „Deep Water”, który w Polsce wyświetlany był pod tytułem „Na głęboką wodę”.

Obraz z udziałem Collina Firtha i Rachel Weisz opowiada historię udziału Donalda Crowhursta w regatach The Golden Globe z lat 1968/69. W Polsce dystrybutorem dzieła była firma Best Film.

Na głęboką wodę

Żeglarstwo rzadko pojawia się na dużym ekranie i zazwyczaj każdy film osadzony w tej tematyce budzi żywe emocje. Nie inaczej było i w tym przypadku, kiedy brytyjski reżyser James Marsh sięgnął do opowieści powstałej na kanwie wyścigu żeglarskiego Golden Globe. Tamto współzawodnictwo obrosło legendą, ponieważ było pełne niespodzianek, zwrotów akcji, pokazało soczystych bohaterów; zarówno triumfatorów jak też przegranych, a wszystko to w otoczce wielkich emocji. Sam przebieg regat to gotowy materiał na film, a jeśli do tego dołożymy warstwę emocji, psychologicznych dylematów i motywacji głównych bohaterów to można niejako w ciemno zaryzykować tezę, że z tej materii musi powstać film interesujący. Oto bowiem dziewięciu śmiałków rusza z różnych portów i w różnym czasie w wokółziemski rejs bez zawijania do portów. W 1968 roku, kiedy żeglarze wypływali, mało kto wierzył, że taki rejs ma szanse powodzenia. Film Marsha skupił się na jednym z bohaterów tego przedsięwzięcia, Donaldzie Crowhurście. To on jest centralną postacią tej opowieści, a jego perypetie, życiowe wybory i motywacje stanowią oś filmu.

Reżyser James Marsh

Bohaterowie opowieści

Z historii pamiętamy, że ostatecznie do mety dotarł tylko jeden z uczestników regat, Robin Knox-Johnston. Ale tamten wyścig miał jeszcze co najmniej dwóch innych bohaterów. Pierwszym z nich był Bernard Moitessier, francuski żeglarz, których choć wypłynął prawie dwa miesiące po Knox-Johnstonie, to jego strata na Hornie wynosiła już tylko 20 dni. Miał większy i szybszy jacht od Anglika, ale czy zdołałby wygrać? Do dziś trwają spory, czy gdyby po przejściu Hornu nie wycofał się ze współzawodnictwa obierając kurs na Tahiti wygrałby Golden Globe, czy też nie. Z francuskich teoretycznych analiz wynika, że byłby pierwszy, ale takie rozważania większego sensu nie mają. Robin w swojej książce „Mój własny świat” podsumował to w następujący sposób: Trudno oczywiście orzec kto byłby pierwszy, gdyby Moitessier kontynuował regaty (…) Gdyby jednak przyjąć, że cały ten odcinek żeglowałby z prędkością 117 mil na dobę, to teoretycznie w dniu, kiedy wszedłem do Falmouth, byłby jeszcze 50 mil za mną. Taka kalkulacja może zadowolić matematyka, lecz żaden żeglarz nie będzie na tyle nierozsądny, by autokratycznie orzec kto „byłby” pierwszy. Na morzu spotyka się wiele niewymiernych czynników.

Nie zapominajmy jednak o innym Brytyjczyku, Nigelu Tetleyu. On płynął doskonale, ale w końcowej fazie rywalizacji dostał wiadomość, że Donald Crowhurst szybko dogania go uzyskując swoim jachtem rekordowe prędkości. Wówczas jeszcze nikt nie wiedział, że był on oszustem, który nigdy nie opuścił Atlantyku i sfałszował całą swoją trasę. Tetley walcząc o wymykające się z rąk zwycięstwo wyciskał ze swojego trimarana maksimum szybkości żeglując na granicy bezpieczeństwa. Koniecznie chciał być pierwszy i postawił wszystko na jedną kartę. Niestety przegrał; u wybrzeży Portugalii, na 1100 mil przed metą nie wytrzymał jacht, który omal  nie zatonął i żeglarz musiał się wycofać. W końcu lat 60. wielokadłubowce dopiero raczkowały i projektantom trudno było precyzyjnie policzyć wytrzymałość elementów. Wysilony „Victress” rozpadł się, żeglarza uratowano. Gdyby nie żegluga na maksa, jacht zapewne by wytrzymał, a jego kapitan dopłynął na metę jako pierwszy. Przegrał niejako przez oszusta. Walczył z organizatorami o rekompensatę, nic nie wskórał. To nie on został bohaterem tamtych wydarzeń, nie on dostąpił zaszczytów i honorowych tytułów, choć przecież –tak uważał- był najlepszy. Z tym Tetley nie mógł się pogodzić, tym bardziej, że na udział w wyścigu zaciągnął kredyt. Sfrustrowany i zapomniany popełnił samobójstwo. Nie on jest jednak centralną postacią filmu, jego postać została ledwie zarysowana.

7C7A9487.TIFNa planie – reżyser i odtwórca głownej roli.

Geneza filmu

Film powstał z okazji 50-lecia pamiętnych regat, do pracy zabrał się duet Scott Z. Burns, amerykański scenarzysta i Brytyjczyk James Marsh, reżyser, który zasłynął nagradzanym w świecie filmem „Teoria wszystkiego”. Burns, który wiele lat skupiony był na filmach dokumentalnych, napisał także scenariusze do „Ultimatum Bourne’a”, „Informatora” i „Contagion”, filmy o ostrej narracji, prawdziwe kino akcji. Pracował także jako reżyser reklam telewizyjnych, co nadaje jego twórczości charakterystyczny rys. Jego partner natomiast specjalizował się w filmach delikatnych, koncentrujących się na psychologii bohaterów. Z tej mieszanki powstał film sprawnie zrobiony, który świetnie się ogląda. Może niektóre sceny są nieco przerysowane w dążeniu do swoistej symboliki, ale generalnie narracja wciąga od pierwszych kadrów. Odtwórczyni głównej roli kobiecej, Rachel Weisz, powiedziała na premierze filmu: Twórcy chcieli uhonorować piękno bycia marzycielem. Piękno odważnego myślenia, pragnienia osiągania wielkich rzeczy i dążenia do spełniania swoich pasji. Ta opowieść nie ma jednak szczęśliwego zakończenia. W Anglii – kraju o silnych żeglarskich tradycjach półwiecze regat stwarzało naturalną okazję do nakręcenia filmu o tamtych wydarzeniach.

Rachel Weisz w jednej ze scen filmu.

Za jego powstaniem opowiadali się wszyscy, nikt jednak nie zapytał o zgodę rodziny. Formalnego wymogu nie było, ale producenci nawet nie zdali sobie trudu, aby dochować pewnych standardów. Simon Crowhurst, syn żeglarza, wypowiadał się, że gdyby decyzja o kręceniu dzieła zależała od rodziny, żaden film fabularny nigdy by nie powstał, ponieważ opowiada historię, która dla najbliższych wciąż pozostaje bardzo osobista i odcisnęła głębokie piętno na życiu całej rodziny. Uważał, że zbyt trudnym jest widzieć na ekranie śmierć swojego ojca lub męża bez znajomości szerszego kontekstu, a sam film zbyt głęboko wchodzi w życie rodziny posługując się zarazem koniecznymi uproszczeniami i skrótami. Rodzinna tragedia sprzed lat została im niejako wyrwana z rąk. Z opinią syna nie zgadzało się wielu krytyków,  którzy wręcz wskazywali z dezaprobatą, że twórcy obrazu wykorzystywali chyba każdą okazję, aby podkreślić, że Crowhurst jest w znacznym stopniu ofiarą niefortunnego zbiegu okoliczności, a na portrecie bohatera przydałoby się wręcz więcej skaz, które uczyniłyby go mniej sympatycznym, ale za to bardziej interesującym.

Trasa rzeczywistego rejsu Donalda Crowhursta.

Odtwórca głównej roli, Colin Firth, precyzyjnie uzasadniał swoje zainteresowanie projektem: Nie musiałeś być na morzu, nie musiałeś być żeglarzem czy odkrywcą. Nie musiałeś nawet zrobić w swoim życiu czegoś ekstremalnego w tym oczywistym sensie. Ale z tą historią i tak łatwo się identyfikować. Wszyscy wiemy przecież co to znaczy iść dalej niż jesteśmy w stanie, podjęcie się czegoś ambitnego, ryzykownego, zdecydowanie się na odważny gest. Pamiętamy też ze swojego życia sytuacje, w których mieliśmy wrażenie, jakby wszystko obracało się przeciwko nam. Tak naprawdę nie ma wielu historii, które poruszają taką tematykę.

Colin Firth jako Donald Crowhurst.

Twórcy filmu od razu widzieli w głównej roli Firtha, a jego żonę początkowo miała zagrać Kate Winslet. Ta jednak była zajęta innym projektami i nie zdołała wziąć udziału w filmie mimo zainteresowania scenariuszem. Postawiono zatem na Weisz, którą do roli w filmie przekonały zarówno historia, osoba reżysera oraz możliwość współpracy z Colinem Firthem, z którym po raz pierwszy spotkała się na planie.

Film kręcono głównie w Teignmouth w hrabstwie Surrey, twórcy filmu chcieli wykorzystać jak najwięcej naturalnych plenerów w miejscu, gdzie mieszkała rodzina Crowhurstów. Zdjęcia morskie powstawały na Malcie, tak też powstały zdjęcia sztormu wspomagane nieco przez obróbkę komputerową.

Na potrzeby filmu zbudowano replikę trimarana.

Rejs donikąd

Reżyser w swoim dziele skupił się na Donaldzie Crowhurście w nim upatrując najciekawszą sylwetkę tej historii. Jak wspomniano, Crowhurst regat nie wygrał, oszukał wszystkich. Jego jacht był źle przygotowany do wokółziemskiego rejsu, a sam żeglarz miał niewystarczające kwalifikacje żeglarskie do takiego rejsu. Śledzimy perypetie głównego bohatera od targów żeglarskich, na których usiłuje on sprzedać żeglarskie urządzenia do określania pozycji na podstawie propagacji fal radiowych. Jego biznes się chwieje, żeglarz popada w kłopoty finansowe, a zwycięstwo w Golden Globe mogłoby stać się okazją do odwrócenia złej passy. Projektuje i przygotowuje jacht, który jest jednak dalece niedoskonały, rzuca wszystko na jedną kartę, musi wygrać! Im jednak bliżej do startu, tym bardziej widać, że katastrofa jest nieunikniona. A jednak nie ma odwagi się wycofać, widz śledzi jego rozterki, chaotyczne przygotowania, rozmowy z rodziną i znajomymi. Otoczenie naciska na start, a niekorzystna umowa związana z finansowaniem udziału w regatach sprawia, że odwrotu praktycznie nie ma, bo wiązałby się z całkowitą ruiną rodzinnych finansów. Bierze na swoje barki ciężar, którego nie jest w stanie unieść, co sprawia, że katastrofa staje się oczywista.

Zbliżający się termin zamknięcia linii startu powoduje, że Donald musi wypłynąć. Zostawia wszystko, rodzinę bez finansowego zabezpieczenia, źle przygotowany jacht, biznes, który już się nie podniesie, jednym słowem nic w tej opowieści nie rokuje dobrze. Reżyser pokazuje żeglarza w sytuacjach trudnych, których ciąg powoduje zaciskanie się pętli na szyi. Każde rozwiązanie jest złe, ale start w regatach pozostaje chyba najgorszym z możliwych. Te brzegowe perypetie odtwórca głównej roli, Colin Firth pokazuje z wielkim kunsztem, powściągliwie, ale czytelnie. Aktorsko nie szarżuje, jest w swej grze oszczędny, ale doskonale potrafi oddać emocje, jakimi żeglarz był targany. Jego filmowa żona jest nader empatyczna, wspiera męża w trudnym czasie, ale nie kryje rozterek. Wspiera męża choć sama nie jest do tego pomysłu przekonana. To mocna strona filmu, relacje rodzinne ukazano z wyczuciem, ale i realizmem. Crowhurst jawi się w filmie jako skromny człowiek, nieco wycofany i podejrzliwy, ale którego można polubić. Firth pokazuje jego zalety, kreśli portret kochającego męża i ojca, który poświęca wszystko rodzinie, świadomie jednak wpadającego w pułapkę własnych marzeń, z której dobrego wyjścia być nie może.

Rozterki głównego bohatera.

Po starcie problemy narastają. Jacht jest fatalnie przygotowany, cieknie, płynie wolniej niż w przedstartowych założeniach, żeglarz źle znosi sztormy, walczy o przetrwanie. W głowie rodzi mu się plan oszukania wszystkich. Nie popłynie na Ocean Indyjski, skryje się na bezkresach Atlantyku i tu poczeka na rywali płynących zgodnie z regułą wyścigu. Realizuje swój plan z żelazną konsekwencją, wszyscy się nabierają, ale Crowhurst dzień po dniu osuwa się w szaleństwo. Zdaje sobie sprawę, że zdemaskowanie jego planu oznacza infamię w środowisku, ale usprawiedliwia swoje działanie koniecznością. Widz śledzi postępującą z dnia na dzień mieszankę bezradności i swoistej determinacji w dążeniu do zatarcia śladów swego postępowania.

Film może usatysfakcjonować i żeglarzy i cywilów, każdy znajdzie coś dla siebie. Autorzy obrazu nie epatują nazewnictwem, wszystko jest jasne i klarowne, nie było ich ambicją zrobienie filmu hermetycznego. Żeglarze natomiast odnajdą w nim realizm, wiarygodność i dbałość o szczegóły. Jak na ekranie oglądamy sztorm, to widzowie przeżywają go niemal na równi z bohaterem, który walczy o przetrwanie zmagając się z lawiną usterek. Jego niewyspanie jest prawdziwe, chwile szaleństwa niestety też. Świetne zdjęcia z pokładu jachtu, realizm w pokazywaniu trudów żeglugi stanowią z pewnością walory filmu.

Czego widz nie zobaczył

Za kulisami powstania filmu kryje się jeszcze jedna smutna historia. Kiedy na oceanie odnaleziono jacht Crowhursta „Teignmouth Electron”, żeglarza na pokładzie nie było. Dziewięć dni później członkowie załogi statku pocztowego Royal Mail  weszli na pokład i odnaleźli dziennik jachtowy i osobiste notatki żeglarza zawierające niezbite dowody mistyfikacji żeglarza. Nie wiedzieli jeszcze, co jego notatki mówią o jego podróży i stanie umysłu ich autora. Ostatni wpis, o nieco filozoficznym charakterze, kończył się słowami:

Tylko trójka filmowych dzieci.

To jest skończone

To jest skończone

TO JEST MIŁOSIERDZIE.

Właśnie „miłosierdzie”, „The Mercy” było oryginalnym tytułem filmu, polski dystrybutor jednak zmienił go uznając zapewne, że nie jest on dostatecznie czytelny dla potencjalnego widza.

Kapitan statku pocztowego przekazał dokumenty zespołowi brzegowemu Crowhursta a ten odesłał je do redakcji „Sunday Times”, patrona wyścigu.  Gazeta wygrała aukcję wyłącznych praw do tego, co wciąż uważano za heroiczną historię Crowhursta, która tymczasem została nagłośniona na całym świecie. Kiedy dziennikarze zrozumieli w pełni rzeczywistość rejsu i jego złożoność, byli porażeni. Po długich wahaniach zdecydowali, jednak, że muszą kontynuować tę historię, by udostępnić ją światu. Pierwszą czytelniczką była wdowa po Donaldzie, Clare. Odmawiała jakichkolwiek publicznych wypowiedzi, nie chciała publicznie wracać do bardzo trudnych dla nich chwil. W swoim postanowieniu trwała przez lata, wyjątek zrobiła tylko dla dziennikarzy „The Timesa”. Na premierę filmu nie poszła, filmu, jak twierdzi, także nie widziała.

Filmowy „Teigmouth Electron”.

Po wielu latach zupełnie przypadkowo na Kajmanach odnaleziono wrak trimarana, który po Golden Globe wielokrotnie zmieniał właściciela. Wypatroszony ze wszystkiego, trudny do identyfikacji, ale z zachowaną oryginalną nazwą. Przez lata stał na brzegu, w ostatnich latach uległ praktycznie całkowitej destrukcji. Syn żeglarza pytany o ewentualne zainteresowanie wrakiem stwierdził, że nie widział go osobiście, odkąd ojciec wypłynął tamtego październikowego przedpołudnia i nie ma wielkiej ochoty, by resztki jachtu oglądać. Dla Simona prawdziwy „Teignmouth Electron” pozostał w pamięci jachtem, który nigdy nie istniał. Najlepszy jacht zdolny do opłynięcia świata, o czym marzył jego ojciec,. Ten jacht nigdy nie powstał, powiedział Simon. I to byłaby łódź, którą naprawdę chciałbym zobaczyć.

Simon, syn Crowhursta, po obejrzeniu filmu przyznał, że bardzo wiernie stara się oddać emocje, jakie musiał odczuwać jego ojciec. Nie chciałby jednak, aby ta historia była nadal wykorzystywana, bo ma to destrukcyjny wpływ na pamięć zachowaną przez najbliższych skoro zaczynają się oni zastanawiać co jest prawdą, co wspomnieniem, a co jedynie rekonstrukcją. Dziwił się tylko, że w filmie rodzina Crowhurstów składa się z trójki dzieci, podczas gdy w rzeczywistości była ich czwórka.

Clare po dziś dzień nie wierzy w to, że popełnił on samobójstwo. Jest przekonana, że przyczyną śmierci był pogarszający się stan psychiczny męża skutkujący słabnącą koordynacją i przypadkowe wypadnięcie za burtę. Cokolwiek przydarzyło się mojemu mężowi na tej wielkiej wodzie, wierzę, że Donald zrobił wszystko, by osiągnąć coś wyjątkowego. Dla mnie zawsze będzie bohaterem, powiedziała w wywiadzie dla „The Times”.

Choć Crowhurst nie wypełnił założeń kontraktu, jego rodzina zachowała dom. Było to możliwe dzięki zwycięzcy wyścigu, Knoxowi-Johnstonowi, który przekazał Clare i jej dzieciom otrzymane w ramach nagrody pieniądze. Rodzina ocaliła nie tylko dom, ale także fundamenty życiowej egzystencji, a Robin swym gestem zyskał ogromną sympatię społeczną, bo jego szczodrość została niezwykle nagłośniona. Wspominał po latach, że z żoną Donalda przez wiele lat nie utrzymywał kontaktów, ale po latach spotkali się przypadkowo na lotnisku i ich relacja trwała przez wiele lat.

Wspomniany Simon Crowhurst dziś jest profesorem Uniwersytetu Cambridge, kierownikiem laboratoriów Wydziału Nauk o Ziemi.  Gościł w Polsce na zaproszenie Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu w ramach projektu CAM-UAM-BRIDGE dotyczącego transferu dobrych praktyk. Ojca po raz ostatni widział w przeddzień jego wypłynięcia, ale jego fotografia stoi w gabinecie.

Reżyseria James Marsh

Scenariusz Scott Z. Burns

Gatunek Biograficzny, Dramat

Produkcja Wielka Brytania

Premiera 6 lutego 2018 (Światowa premiera) 29 czerwca 2018 (Polska premiera kinowa)

Obsada

Colin Firth jako Donald Crowhurst

Rachel Weisz jako Clare Crowhurst

David Thewlis jako Rodney Hallworth

Ken Stott jako Stanley Best

Jonathan Bailey jako Ian Wheeler

Adrian Schiller jako pan Elliot

Oliver Maltman jako Dennis Herbstein

Genevieve Gaunt jako Miss Teignmouth

foto: materiały Best Film, dystrybutora filmu w Polsce, wikipedia.org/ domena publiczna

Tekst opublikowano w numerze 3/2023 magazynu „Żeglarstwo”.

Posts Carousel