24 maja na przystani WKW PTTK odbyła się premierowa edycja Warsaw Wodden Boat Festival.
Impreza stworzona przez Adama Hamerlika, pasjonata żeglarskiej pracy u podstaw, jednego z filarów Szkutni po Godzinach. Nosił ją w sobie kilka lat, pomysł doskonalił, cyzelował, a kiedy ruszył do działania, zorganizował wszystko perfekcyjnie. Wielką plenerowa imprezę zorganizowała grupa przyjaciół przy wsparciu klubu, finansowanie zapewnił Urząd Dzielnicy Wawer, liczba pomysłów zaskoczyła widzów, a już podczas trwania imprezy pojawiały się kolejne. Na miejscu widzowie mogli obejrzeć zmagania żeglarzy, wioślarzy i kajakarzy na Wiśle, obejrzeć ponad 20 jachtów żaglowych i motorowych oraz kajaków, uwagę ogniskowały wspaniale zachowane stare jednostki, ale również powstałe niedawno jachty z drewna. Oglądano je z dużym zainteresowaniem, nie brakowało fachowych komentarzy. W konkursie na najlepszy jacht wystawy zwyciężyła niewielkich rozmiarów „Łupinka” Jarosława Kowalskiego, który zbudował ją samodzielnie w zimowe wieczory. Opinię Jury podzieliła publiczność przyznając tej łodzi swoją nagrodę.
Na wodzie rywalizowano w nietypowej formule’ wodniacy (żeglarze, kajakarze i wioślarze) wystartowali z przystani, a wygrywał ten jacht, który dopłynął najdalej i wrócił punktualnie w wyznaczonym czasie. W tej formule szanse się wyrównywały, ba nawet mając najszybszy jacht można było popłynąć najdalej z całej stawki, ale nie zdążyć na metę. Ostatecznie wygrała załoga Olka Hanusza, który triumfował już po raz czwarty.
Punktem kulminacyjnym było wodowanie jednostki staroirlandzkiej currah, którą na warsztatach szkutniczych trwających kilka miesięcy budowali wolontariusze. Tego dnia zeszła na wodę ku uciesze budowniczych. Młodzi żeglarze malowali także żagiel, ale ten nie stanął ostatecznie na maszcie.
Chętni mogli obejrzeć wystawy fotograficzną i historyczną, poświęconą żeglowaniu w okresie międzywojennym. Organizatorzy pokazali także kolekcję zabytkowych silników przyczepnych, przygotowali warsztaty z eksploatacji silnika na jachcie, zaprosili na prelekcję na temat dalekich podróży oraz na projekcje filmowe. Kto chciał zdobyć więcej praktycznej wiedzy z kajakarstwa mógł wziąć udział w warsztatach, kto lepiej odnajdywał się w tańcu, wziął udział w warsztatach tańca irlandzkiego. Dla strudzonych widzów przygotowano stoiska z cateringiem, do dyspozycji oddano także stolik z kawą i herbatą
Impreza wypaliła i zebrała powszechne pozytywne recenzje, podobały się łodzie, chwalono klimat warszawskiej przystani i starania organizatorów o stworzenie doskonałej atmosfery. Nad Wisłą bawiło się kilkaset osób,

Wielkie brawa dla organizatorów za pomysł i wykonanie, stolicy przybyła jeszcze jedna impreza integrująca różne wodniackie światy, ale adresowana do szerokiej publiczności. Mimo skromnych środków zorganizowano wielką imprezę przenosząc widzów w magiczny świat dawnego żeglarstwa.
fot. Marek Słodownik (prawa zastrzeżone)