Samotny rejs Ludwika Szwykowskiego

Samotny rejs Ludwika Szwykowskiego

91 lat temu, 6 sierpnia 1932 roku, Ludwik Szwykowski kończy samotny rejs po Bałtyku bezkabinową łodzią mieczową.

W 1932 roku liczący 55 lat Szwykowski na tej samej bezkabinowej „Doris” odbył miesięczny samotny rejs na trasie Gdańsk, Gdynia, Hel, Łeba, Ustka, Nexo i Roenne na Bornholmie, Kołobrzeg, Darłowo, Ustka, Łeba kończąc rejs na Helu. Pokonał samotnie prawie 400 Mm w ciągu około 100 godzin żeglugi w trudnych warunkach. Etapy rejsu były krótkie, co wynikało z konstrukcji jachtu, część trasy została pokonana na holu (Roenne-Kołobrzeg i Ustka – Łeba). Rejs Szwykowskiego był pomimo to wielkim wyczynem żeglarskim.

„Doris” podczas jednego z załogowych rejsów.

Podczas wyprawy Szwykowski prowadził dziennik stanowiący zapis wyprawy (pisownia oryginalna): 13.07. „Piorun wali za piorunem, czasami po kilka naraz, widowisko wspaniałe. Na wszelki wypadek refuję grot na 4 obroty. Fala coraz większa, ogromne grzywacze nabiegają na rufę i mam wrażenie, że zaraz mnie zaleją. Ale Doris unosi się jak kaczka. Burza sroży się na brzegu, cały horyzont zakryty. Czuję, że nie uniknę ulewy. (…) Za kwadrans powinienem być w porcie. Zbliżam się szybko, przechodzę obok O mola i robię  manewr, aby przerzucić żagiel i wejść do portu. I w tej chwili nadlatuje straszny szkwał z SW. W jednej chwili jestem odrzucony w morze i widzę, jak szybko oddala się zbawcze molo. Ulewa straszna, pioruny wala bez przerwy, silny wiatr kładzie łódź na wysokiej fali, aż mi zęby cierpną. 17.07. (…) Zresztą robię wszystko, żeby pozostawić dobrą pamięć po polskim żeglarzu. Nie żałuję napiwków, rozdaję cygara na prawo i lewo, zaprosiłem urzędnika celnego z żoną na piwo. (…) 28.07. Wieczorem dowiaduję się, że odchodzi szkuner do Kolb. Od kilku dni wieją wiatry południowe, bez motoru lawirowanie za ciężkie przedsięwzięcie dla samotnego nawigatora. Postanawiam holować się. (…) Pogoda niepewna, zbiera się na burzę, już błyska w oddali, ale ryzykuję.  (…) Z początku idzie jako tako, fala stosunkowo nieduża, czym dalej, tym gorzej, wreszcie nadchodzi burza. Walą piorun, ulewa, nakrywam się brezentem i steruję na maszty szkunera. Wyprawiają harce nadzwyczajne, mimo podniesionych żagli.

Karykatura Ludwika Szwykowskiego autorstwa Antoniego Heinricha.

Posts Carousel