Puchar Ameryki wraca do USA

Puchar Ameryki wraca do USA

13 lat temu, 16 lutego 2010 roku, w Walencji podczas 33 edycji regat o Puchar Ameryki załoga trimaranu „BMW Oracle” zdobywa Puchar Ameryki

Jacht dowodzony przez Jamesa Spithilla wygrywa drugi pojedynek z katamaranem „Alinghi 5” kierowanym przez Brada Butterwortha i zespół amerykański po 15 latach odbiera Puchar Ameryki. Puchar po 15 latach wrócił do USA. Na wodach Walencji amerykański zespół BMW Oracle rozgromił broniących Dzbanka Szwajcarów z ekipy Alinghi w niecodziennej rywalizacji, w której bardziej od umiejętności liczyła się technologia i wysokość budżetów. Przygotowanie supernowoczesnych wielokadłubowców, stworzenie i utrzymanie zespołów oraz logistyka przedsięwzięcia pochłonęła około pół miliarda dolarów, najwięcej w historii tych zmagań, których korzenie sięgają lata 1851 roku. 

To nie była pierwsza konfrontacja Larry’ego Ellisona i Ernesto Bertarelliego, w roku 2003 na wodach San Francisco obydwaj panowie stojąc za sterami jachtów swoich zespołów rywalizowali w Moet Cup, imprezie zorganizowanej jednorazowo po edycji Pucharu w tym samym roku. Wówczas wygrał Ellison, później obydwaj panowie częściej spotykali się w sądzie niż na wodzie. Teraz ponownie górą był Larry Ellison, tyle, że tym razem sięgnął po najcenniejsze trofeum we współczesny żeglarstwie. Jego upór, brak skrupułów i parcie do sukcesu nie są może wzorem fair play, we współczesnym świecie jednak, w którym liczy się tylko sukces i kasa, taka postawa nawet nie dziwi. To jedna z tajemnic tej rywalizacji, która wyzwala ogromne namiętności, a ludzie, którzy nie są tuzinkowymi postaciami, nagle tracą głowę i rzucają setki milionów dolarów by zdobyć puchar wart, według ceny antykwarycznej, najwyżej kilka tysięcy zielonych. W połowie lutego w Walencji doszło do kolejnej konfrontacji, bardzo nietypowej z uwagi na rywalizujące jachty, termin regat oraz cały bagaż złych emocji, jakie narosły wokół przygotowań do tej imprezy.

Pierwszy wyścig po śledziu, a więc góra-dół, na dystansie 2×20 Mm rozegrano dopiero w piątek, 12 lutego. Poprzednie terminy, 8 i 10 lutego przepadły, ponieważ najpierw nie było wiatru by dwa dni później dmuchnąć tak, że niemożliwe było rozegranie regat. Wreszcie jednak w piątek jachty wystartowały. W fazie przedstartowej zespół Alinghi dostał karę za zbyt bliski rywala manewr, a następnie zmusił rywali do zatrzymania się w linii wiatru. Kiedy po sygnale startu katamaran Alinghi ruszył w morze, BMW Oracle jeszcze dłuższy czas usiłował nabrać wiatru. Kiedy wreszcie przekroczył linię startu, Alinghi żeglował spokojnie prawie 0,3 Mm metrów w przodzie. Wydawało się, że jest już po meczu, jako że katamaran miał dużą przewagę, doświadczony i mocno zmotywowany zespół oraz przewagę w masie jachtu. Ich katamaran był o prawie 4 tony lżejszy od jachtu rywala, a wiatr wiał z prędkością zaledwie 5-7 m/s. A jednak z każdą minutą Amerykanie doganiali Szwajcarów żeglując ostrzej i szybciej, wskutek czego ich dystans do boi nawietrznej malał w oczach. Kiedy Amerykanie zrzucili genuę, Szwajcarzy nawet nie zdołali zwiększyć dystansu! Na boi różnica pomiędzy jachtami wyniosła 3,25 min, prawie mila morska, co było ogromnym zaskoczeniem. Szwajcarzy wciąż mieli nadzieję na dobry wynik, ale druga połowa regat pokazała, że trimaran nie dał rywalowi szans. Przewaga rosła z każdą minutą, Amerykanie spokojnie powiększali dystans, ich jacht płynął ponad wodą, podczas gdy Szwajcarzy żeglowali niestabilnie, jakby nerwowo. Przed metą jeszcze Szwajcarzy wykręcili karne kółko i na mecie zameldowali się 15 minut po rywalu. To był nokaut!

Drugi wyścig regat miał zostać rozegrany na trasie trójkąta o boku 13 Mm, co było zgodne z protokołem singapurskim. Wyścig odraczano od 1000 aż wreszcie ruszył o 1625, zaledwie 5 minut przed upływem regulaminowego czasu pozwalającego na start regat. Błąd Alinghi już w fazie przedstartowej skutkował nałożeniem na Szwajcarów kary 360o. Zaskakująco dobrze radzili sobie Amerykanie, którzy unikali kontaktu z przeciwnikiem i doskonale wystartowali. Szwajcarzy tymczasem zatrzymali się i zanim rozpędzili katamaran, minęło prawie pół minuty. Amerykanie popłynęli w lewo, Szwajcarzy w prawo. Zaskoczeniem dla wszystkich było, że wkrótce to Alinghi nie tylko dogonił rywala, ale wyprzedził go zyskując kolejne metry. Ta strona wydawała się korzystniejsza dla jachtów, a Szwajcarzy lepiej wykorzystywali zmiany kierunku wiatru.

Po zwrocie BMW Oracle jachty przecięły kurs, a ponieważ to Szwajcarzy żeglowali prawym halsem, wykorzystali przywilej pierwszeństwa, widać jednak było, że załoga amerykańska redukowała żagle by nie zmieniać kursu, co wskazywało na dużą prędkość trimarana. Amerykanie ponadto znakomicie wybrali moment zwrotu i po zwrocie żeglowali idealnie wzdłuż lay-line, podczas gdy Szwajcarzy wyjechali zbyt wysoko, co zmusiło ich do nałożenia drogi. Na znaku kursowym przewaga trimarana wynosiła 24 sekundy, wszystko było więc jeszcze możliwe. Na drugim boku trójkąta Amerykanie pokazali jednak, że są bezkonkurencyjni. Ich jacht żeglował znacznie szybciej, momentami przewaga sięgała nawet 8 węzłów, ponadto trimaran żeglował lepiej technicznie, na jednym tylko pływaku, dzięki czemu redukowano opory. Alinghi często zanurzał nawietrzny pływak w wodzie hamując swój bieg. Z każdą minutą rosła przewaga trimarana, przy trzecim znaku wynosiła ona 2,44 min, co przekładało się na dystans prawie 1 Mm. Trzeci bok trójkąta był przypieczętowaniem sukcesu Amerykanów, przewaga rosła, a załoga szwajcarska wydawała się być już pogodzona z porażką. Przed metą katamaran wykręcił jeszcze karne kółko i na mecie różnica wynosiła 5,25 minut.

Mecz na szczycie zakończony, pył bitewny powoli opadł, teraz czas na analizy. Większość obserwatorów jest zgodna w opinii, że przyczyną przytłaczającego zwycięstwa zespołu BMW Oracle był maszt-skrzydło. To prawdziwe monstrum mierzące 68 metrów wysokości, dzięki któremu można było lepiej dostroić go do wiatru. System składa się z części sztywnej oraz z dziewięciu segmentów ustawianych indywidualnie. Optymalizacja dokonywana jest na podstawie wskazań czujników, które docierają do pokładowego komputera. Sterowanie odbywa się siłownikami elektrycznymi dzięki czemu na pokładzie kolosa mogło być zaledwie dziesięciu ludzi. Aby lepiej uzmysłowić sobie jak technologicznie jest to zaawansowane rozwiązanie wystarczy porównanie wielkości skrzydła jachtu BMW Oracle z rozwiązaniami stosowanymi w lotnictwie. Jambo-Jet Boeinga 747 ma skrzydło o długości 31 m, Airbus 380 43 metry.

Nie brakuje opinii, że Szwajcarzy przygotowali jacht supernowoczesny, niemal doskonały, bez słabych punktów. Mieli jednak pecha w postaci determinacji Amerykanów, których jacht przekraczał barierę wyobraźni. Gigant o doskonałej harmonii, prawdziwy cud inżynierii materiałowej mknący po wodzie z prędkością dochodzącą do 40 węzłów. Zaskoczyli wszystkich rozwiązaniami jachtu, doskonałym przygotowaniem załogi, jachtu, bezawaryjnym żeglowaniem i mobilizacją całego, prawie 150-osobowego zespołu, którego jedynym zadaniem było przywiezienie Pucharu do San Francisco. Same regaty nie były szczególnie ciekawe, przebieg był jednostronny, a dystans pomiędzy rywalami nazbyt wielki by budzić emocje. A jednak czas poświęcony na oglądanie imprezy nie był czasem straconym, to była wielka uczta żeglarska i pojedynek na najwyższym poziomie.

Lawrence Larry Ellison

Według Magazynu Forbes jest czarty na liście najbogatszych na świecie postaci. Założyciel i właściciel firmy Oracle, która coraz śmielej konkuruje z gigantem Microsoft. Wychował się w nowojorskim domu dziecka, dzieciństwo wspomina bardzo źle, ale jest zarazem uosobieniem amerykańskiego mitu kariery. Osiągnął w biznesie niemal wszystko, jednak wciąż jest aktywnym prezesem koncernu. Wygrał pięciokrotnie Maxi Yacht Championship na jachcie Sayonara, gdzie rolę skipera pełnił Chris Dickson. Na tym samym jachcie zwyciężył w pamiętnych regatach Sydney Hobart w roku 1999, podczas której dla wielu załóg już samo ukończenie regat w huraganowym wietrze było miarą sukcesu. Wygrał Moet Cup w San Francisco, regaty na jachtach klasy IAAC. W pierwszym podejściu do Pucharu Ameryki, w roku 2003, przegrał dopiero w finale eliminacji, Louis Vuitton Cup po wspaniałym pojedynku z Alinghi, który następnie odebrał Puchar Nowozelandczykom. Finał LVC był jednym z najpiękniejszych pojedynków historii Pucharu, niezwykle emocjonującym. W Walencji żartował, że łatwiej jest kierować koncernem Oracle niż zespołem żeglarskim. Zapowiada kontynuację kariery żeglarskiej, trudno się temu dziwić mając za plecami najcenniejsze trofeum w żeglarstwie.

Russell Coutts

Poświęcił wiele uwagi by odegrać się na Ernesto Bertarellim. Kiedy przechodził do zespołu Alinghi w 2001 roku, stał się postacią w swoim kraju wyklętą. „Kasa więcej warta niż honor” to jedno z najłagodniejszych określeń dla jego decyzji. Dla Szwajcarów zdobył Puchar w 2003 roku deklasując swoich rodaków. Wkrótce jednak drogi obu panów zaczęły się rozchodzić, a punktem zapalnym było miejsce rozegrania regat w 2007 roku. Coutts forsował Lizbonę, Bertarelli Walencję, ostatecznie wygrała Walencja, a Nowozelandczyk musiał odejść z zespołu z wilczym biletem na okres trzech lat. Dzięki temu nie mógł zatrudnić się w żadnym z zespołów, a regaty oglądał w telewizji. Oferta z BMW Oracle była dla niego nie tylko okazją do walki o najwyższe trofea, ale także możliwością zagrania na nosie Bertarellemu. Dziś odbiera Puchar z rąk Szwajcarów stając się pierwszym człowiekiem, który po najważniejsze trofeum w żeglarstwie sięga po raz czwarty przywracając je Amerykanom po 15 latach przerwy. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że Russell zdobywa to trofeum dla trzeciego już zespołu, a Puchar odzyskał dla Amerykanów, którym odebrał je w 1995 roku na wodach San Diego. To także precedens, ale świadczy o wysokiej klasie sportowej i samoocenie żeglarza, który staje się żeglarskim Midasem zamieniającym wszystko wokoło w złoto. Po Puchar sięgał zatem w roku 1995 w Team New Zealand u boku sir Petera Blake’a, a następnie wyczyn powtórzył w roku 2000 jako skipper jachtu i sternik. W 2003 wygrał rywalizację z włoską Pradą, wówczas był skiperem jachtu Alinghi by teraz pełnić funkcję dyrektora zespołu BMW Oracle Racing Team. Należy do niego rekord 14 kolejnych zwycięstw w finałach Pucharu Ameryki. Do sukcesów w Pucharze dodać należy trzykrotne mistrzostwo świata w match-racingu (1992,93,95), zwycięstwo w Admiral’s Cup (1993 (ekipa Niemiec), złoty medal olimpijski w klasie Finn podczas IO w Los Angeles w 1984 roku. Do tego sporo sukcesów w klasach mniej popularnych, a pełna lista jego osiągnięć zajmuje trzy strony maszynopisu.

James Spithill

Australijczyk z Sydney, jedna z najbardziej znanych postaci w światowym żeglarstwie i zapewne jedna z najbardziej przemyślanych karier. Kiedy jako dwudziestolatek po raz pierwszy startował w Pucharze Ameryki, w 1999 roku jako skiper zespołu Young Australia, był w tym towarzystwie żeglarzem nie tylko kompletnie nieznanym, ale także całkowicie lekceważonym przez wielkich. Wcześniej zdobył jednak tytuł młodzieżowego mistrza Australii, a wkrótce potem świata w regatach meczowych, co na dwudziestolatka było osiągnięciem robiącym wrażenie. Wygrał Kenwood Cup, był drugi w regatach Sydney-Hobart, nie był postacią anonimową, ale w Pucharze Ameryki dopiero się uczył.

Ekipa zebrana z młodzieży przez legendarnego Syda Fishera i wyposażona w stary jacht australijski z kampanii 1995 roku miała za zadanie zebrać doświadczenia i zajść jak najwyżej. Nie zwojowali wiele, ale kilku załogantów robi dziś wielkie kariery żeglarskie. Cztery lata później terminował już w zespole OneWorld u boku rodaka Petera Gilmoura. W 2007 roku był sternikiem na włoskim jachcie Luna Rossa, a wkrótce potem pdpisał kontrakt z BMW Oracle. Teraz stojąc za sterem i dowodząc jachtem sięgnął po Puchar i mimo młodego wieku ma już za sobą cztery kampanie w tej rywalizacji. Poza tym ma w dorobku trzy zwycięstwa w Pucharze Narodów, mistrzostwo świata w klasie Melges 24, zwycięstwo w Bermuda Gold Cup.

John Kostecki

Na pokładzie BMW Oracle taktyk, jedna z czołowych postaci zespołu. Zaczynał w klasie Soling, w której był mistrzem świata w latach 1986 i 88, zdobył także srebrny medal w IO w Seulu. Z Pucharem zetknął się jako zawodnik w zespole America3, kobiecej załodze. Na pokładzie do ciężkich prac trzeba było zagonić facetów i John był jednym z nich. Cztery lata później pływał w ekipie Young America, a w pięć lat później w zespole AmericaOne. Od 2003 roku pływa w drużynie Ellisona, ale robił sobie przerwy na regaty Volvo Ocean Race, które notabene wygrał na jachcie Illbruck w 2002 roku. Ma w dorobku dziesięć tytułów mistrza świata w różnych klasach monotypowych.

wszystkie zdjęcia Gilles Martin-Raget

Posts Carousel