26 października 1927 roku do Warszawy dopływa Konrad Prószyński płynący w samotnym rejs na jachcie VEGA z Warszawy.
Trasa prowadziła przez przez Gdańsk, Gdynię, Puck, Jastarnię, Hel, Piaśnicę, Ustkę, Kołobrzeg, Świnoujście, Penemuende, Dziwnów, Wolin, Szczecin, Gdańsk i Wisłą do Warszawy. Samotna wyprawa na jachcie długości 4 metrów, szerokości 1,25 i powierzchni żagla 7 m2 trwała 3 miesiące, rozpoczęła się 25 lipca.
Czy zatem Konrad Prószyński był pierwszym polskim samotnym żeglarzem?
Zapewne wszyscy zainteresowani żeglarstwem doskonale wiedzą, że pierwszym polskim żeglarzem oceanicznym, który samotnie opłynął świat pod żaglami był Leonid Teliga, który dokonał tego w latach 1967-1969. Zapewne nie wszyscy już pamiętają pierwszego polskiego żeglarza-samotnika, który swój rejs odbył w 1936 roku. To Erwin Jerzy Weber, który na jachcie „Farys” żeglował po wyspach Pacyfiku. Ale czy zastanawiali się Państwo, kto był pierwszym polskim żeglarzem samotnym w historii?
Cofnijmy się w czasie do połowy lat 20. XX wieku. W połowie lat 20. nie było jeszcze w Polsce jachtów morskich, chociaż wielu żeglarzy myślało o wyprawach na morze. Żeglarze nie czekali na morskie jachty, organizowali wyprawy morskie na jachtach mieczowych nie bacząc na trudności i ryzyko, jakie niosło żeglowanie na jachtach z założenia budowanych do żeglugi śródlądowej. Pierwszym udokumentowanym rejsem morskim polskiego żeglarza była wyprawa Konrada Prószyńskiego na jachcie „Vega” do Niemiec. W 1925 roku, dzięki staraniom członków Ligi Morskiej i Rzecznej, zbudował jacht „Vega”, na którym odbył pionierski rejs bałtycki. Wyprawa miała charakter kabotażowy, ale był to pierwszy pod polską banderą rejs samotnego żeglarza.
Podczas trzymiesięcznej śródlądowo-morskiej ekspedycji Prószyński przepłynął 1500 kilometrów, a jego wyczyn odbił się głośnym echem w środowisku wodniaków. Jacht kapitana Prószyńskiego to płaskodenna drewniana łódź zbudowana jako jedna z serii. Była niewielka i bardzo ciężka, wyposażona w stalowy miecz i wolnostojący maszt. Pisano o niej (pisownia oryginalna): „Ożaglenie łodzi uległo jednak zwiększeniu, główny żagiel poszerzony został pasem zewnętrznym i ma obecnie 6 m2. Prócz tego łódź posiada wiązak latający około 1 m2, wobec czego „Vega” jest obecnie łodzią o 7 m2. Biegnie przy dobrym wietrze po 4 mile morskie (7 km) na godzinę. Wadą łodzi przy lądowaniu na płaskim brzegu jest jej ciężkość. Lądować bez pomocy kołowrotu nie może, jest za ciężka i niewygodna do wyciągania. Ręcznie trzech ludzi nie może jej wyciągnąć na brzeg.”[1]
Rejs zaczął się nietypowo, bo w Warszawie. Żeglarz spłynął Wisłą do Gdańska, aby krótkimi skokami posuwać się na zachód. Żegluga niewielkim płaskodennym jachtem bez kabiny po morzu była wielce ryzykowna, ale kapitan miał doświadczenie morskie i radził sobie z problemami.
Kiedy wiało zbyt mocno lub fale były zbyt wysokie, Prószyński czekał na plaży na zmianę pogody. Dotarł do Zalewu Szczecińskiego, do wyspy Ruden, stamtąd skierował się do Świnoujścia i Ziegenort[2], a następnie do Szczecina.
Z powodu złamanego masztu i jesiennej już aury, Prószyński w drogę powrotną wyruszył na pokładzie statku, który dowiózł go do Gdańska. Do Warszawy powrócił na holu za barką i w stolicy zakończył swoją wyprawę 26 października 1927 roku. 26 października mija zatem dokładnie 90 lat od zakończenia pierwszego rejsu samotnego żeglarza pod polską banderą w odrodzonej Polsce.
O wyprawie Prószyńskiego szeroko informowała prasa, pisano o nim (pisownia oryginalna): „Dobytek naszych rekordów sportowych powiększył się jeszcze o jeden: kpt. mar. handl. Konrad Prószyński dokonał podróży na malutkiej żaglówce długości 4-ech metrów z Gdyni na wysepkę Ruden, w pobliżu Rugii.[3]
Harmonogram rejsu
27.07. start z Warszawy, porty etapowe to Modlin, Płock, Włocławek, Bobrowniki, Toruń, Solec, Fordon, Grudziądz, Gniew,
09.08. dopłynięcie do Gdańska, a następnie wypady na Zatokę Gdańską z zawinięciem do Gdyni, Pucka i Jastarni,
22.08 Gdynia – Hel,
24.08 Hel – Gdynia,
29.08. wypłynięcie z Gdyni na otwarte morze,
30.08. biwak przy ujściu Piaśnicy nieopodal graniczy polsko-niemieckiej,
02.09 dopłynięcie do Łeby,
03.09. Łeba – Ustka (awaria steru),
04.09. – 05.09. Ustka – Kołobrzeg,
05.09. – 06.09. Kołobrzeg – Dziwnów,
06.09 Dziwnów – Zalew Szczeciński – Penemuende,
08.09 Penemuende – Zatoka Greiswald – Ruden,
10.09 Ruden – Penemuende – Świnoujście,
13.09. Świnoujście – Ziegenort (Trzebież) Szczecin (złamanie masztu),
15.09. Ziegenort (Trzebież) – Szczecin,
22.09 – 26.09. transport jachtu statkiem do Gdańska na pokładzie parowca firmy Betzlaff
26.09.10.10. załatwianie formalności celnych w Wolnym Mieście, rejs na holu do Warszawy,
26.10. zakończenie rejsu w Warszawie.
Podstawowe dane techniczne jachtu „Vega”:
długość całkowita 4,0 m
szerokość całkowita 1,25 m
powierzchnia ożaglowania 5 m2, później zwiększona do 7 m2
Kim był Konrad Marcjan Prószyński? Przez lata został niemal zupełnie wymazany z pamięci, a jego rejs do dzisiaj pozostaje mało znanym epizodem. Sam bohater naszej opowieści także zniknął z kart publikacji historycznych. W „Dziejach żeglarstwa polskiego” Włodzimierza Głowackiego autor pisze: „Nie wiemy, czy Prószyńskiego łączyło pokrewieństwo z pionierem warszawskiego wodniactwa, noszącym to samo i mię i nazwisko oraz pisarski pseudonim Kazimierz Promyk. Nie są też znane dokładniej późniejsze losy bohatera samotnej wyprawy na morskiej płaskodennej łodzi mieczowej „Vega” …”[4]. Dziś wiemy, że Konrad był synem Kazimierza Promyka, znamy także jego dalsze losy.
Konrad Junior urodził się w 1891 roku, zmarł w 1944 roku. Był jednym z siedmiu synów Konrada Prószyńskiego (Kazimierza Promyka), działacza społecznego i niepodległościowego. Ukończył Szkołę Marynarki Handlowej w Odessie uzyskując stopień szturmana. Pływał na statkach handlowych pod banderą grecką po morzach Czarnym i Śródziemnym, wkrótce też zdał egzamin na kapitana żeglugi wielkiej. W czasie I wojny światowej został zmobilizowany do transportów konwojowych na Morzu Czarnym i wówczas ożenił się z Kałmuczką. W okresie rewolucji przewoził nielegalnie uchodźców z Noworosyjska do gruzińskiego Batumi. Aresztowany pod zarzutem kontrewolucji, został zwolniony wskutek zeznań podwładnych, następnie uciekł do Konstantynopola porzuciwszy żonę i statek. Aresztowany po bójce z nieuczciwym pośrednikiem, który okradł go z pieniędzy, otrzymał wyrok 3 dni więzienia, które odsiedział przed procesem. Wrócił do Polski, ale nie mógł znaleźć pracy, ponadto władze nie nostryfikowały mu kapitańskiego dyplomu. Wyjechał do Francji, gdzie w Le Bourget pod Paryżem dostał zajęcie spinacza wagonów na stacji towarowej. Jednocześnie przed sądem konsystorskim wszczął postępowanie rozwodowe. Siostra, która po niego przyjechała, zabrała go do Polski i pod koniec 1925 roku Konrad rozpoczął współpracę z „Gazetą Świąteczną” prowadzoną przez rodzinę Prószyńskich. Był dziennikarzem, redaktorem, kontaktował się z cenzurą. Od 1930 roku wszedł w skład komitetu redakcyjnego pisma. W okresie okupacji Konrad zajmował się rozwożeniem glinki budowlanej do bielenia i malowania, w wolnych chwilach badał faunę i florę Jeziorka Czerniakowskiego. Zmarł w Warszawie po długiej chorobie w 1944 roku.
Marek Słodownik
fot: archiwum rodziny Prószyńskich, reprodukcje Marek Słodownik
[1] „Żeglarz Polski”, 1927 r.
[2] dzisiejsza Trzebież,
[3] „Żeglarz Polski” 1927 r.
[4] Wlodzimierz Głowacki, „Dzieje żeglarstwa polskiego”, wydawnictwo Morskie, Gdańsk1989, str. 299