64 lata temu, 24 października 1958 roku, w Casablance zostaje rozwiązana wyprawa jachtu Jospeh Conrad z Gdyni do portów USA.
Była to pierwsza oficjalna wyprawa żeglarska na Atlantyk po II wojnie Jacht miał wziąć udział w obchodach rocznicy osadnictwa w Jamestown, na uroczystości nie zdążył, a ostatecznie rejs przerwano w Afryce, skąd załoga wróciła do Polski samolotem. Wyprawa jachtu była pierwszym powojennym oceanicznym rejsem.
Sytuacja na jachcie była napięta, atmosfera paskudna, tworzyły się koterie prące do forsowania swoich pomysłów. Atmosfery nie poprawiały kontakty przedstawicieli załogi z miejscowym konsulem. W późniejszych oświadczeniach nie brakuje śladów tych działań negatywnie opisywanych przez kapitana. Michalskiemu Dacko zarzucał, że ten nieprawdziwie i tendencyjnie informował PZŻ o przebiegu rejsu i sytuacji na pokładzie, podrywając celowo zaufanie kapitana jachtu, co w konsekwencji spowodowało odwołanie rejsu. Ponadto, w opinii kapitana jachtu kierownik delegacji donosił i tendencyjnie naświetlał lub interpretował sytuację powstałą na pokładzie „J.Conrada” w Casablance, co spowodowało brak zaufania ze strony władz PRL i konsulatu w Casablance w stosunku do kpt. „J.Conrada” i części załogi i w konsekwencji niewypuszczenie jachtu w rejs do Jugosławii[1]. Szelestowskiemu kapitan zarzucał także tendencyjne informowanie konsula w Casablance, a ponadto celowe rozkręcenie windy kotwicznej w celu zapobieżenia ucieczki jachtu z częścią załogi. To nieco zagadkowa sprawa, z zapisów kapitana Dacki wynika, że takie działanie miały miejsce, jednak żadne dokumenty nie wskazują, aby załoga AZS chciała samowolnie opuścić Casablankę w tajemnicy przed delegatami PZŻ. Dacko pisze jednak wprost: Dostateczny dowód działalności i roli Szelestowskiego daje jego oświadczenie zawarte w protokole GKD z dnia 18.12.1959r. „…zagwarantowałem, że jacht nie ucieknie (…) odkręciłem mutrę windy kotwicznej – niemożliwe było podniesienie kotwicy[2].
Wreszcie 11 listopada sprawa rejsu znalazła rozstrzygnięcie. Wówczas to załoga otrzymuje depeszę od prezesa AZS, w której czytamy: Wobec uporczywego wysuwania coraz to nowych trudności w kontynuowaniu rejsu do Splitu oraz niemożnością zaspokojenia waszych żądań dewizowych przerywamy rejs całkowicie. Całą załogę i w miarę możliwości jacht zaokrętować na najbliższy polski statek powracający do kraju[3].
Dzięki wsparciu polskiego konsula udało się zorganizować transport jachtu do Polski i repatriację załogi. Przygotowanie transportu jachtu trwało dwa miesiące. Kończąc wyprawę wybrano zatem wariant najdroższy, niwecząc przy tym, dwuletnia pracę ludzi z AZS, którzy poświęcili wyprawie mnóstwo czasu i energii, a teraz musieli wracać do Polski nie zrealizowawszy swojego marzenia o atlantyckim rejsie.
Losy wyprawy opisał Marek Słodownik w Miniaturze Żeglarskiej wydanej w lipcu 2022 roku.
[1] Wniosek Bogdana Dacki do GKD PZŻ z 19 lutego 1961r.
[2] Pismo Bogdana Dacki do GKD PZŻ, 10.04.1960r.
[3] Depesza 4968 15 1640 VTLFAZS do kapitana jachtu
Reprodukcje: Marek Słodownik