46 lat temu, 3 sierpnia 1979 roku, w Mikołajkach rozpoczęła się pierwsza edycja Mazurskiej Operacji Żagiel.
Na pomysł zorganizowania Mazurskiej Operacji Żagiel Adam Jasser wpadł pod koniec lat 70. Był wówczas osobą niezwykle aktywną, twórcą Bractwa Żelaznej Szekli, postacią zaangażowaną w promocję żeglarstwa na wiele sposobów. Po latach pisał: „W Redakcji Sportowej stworzyłem audycję „Mesa”, zajmującą się głównie ekologią Wielkich Jezior Mazurskich, Mazurską Operacją Żagiel, którą wymyśliłem i uruchomiłem, a także Mazurskim Szlakiem Żeglarskim, jaki miał powstać w szeregu stanic zlokalizowanych w budynkach dawnych szkól gminnych.”
Sztandarowym pomysłem ożywienia szlaku Wielkich Jezior Mazurskich była Mazurska Operacja Żagiel (MOŻ). Swoje doświadczenia ze zlotów wielkich żaglowców pan Adam przeniósł na Mazury. Zaplanował, i swymi pomysłami zaraził innych, zorganizowanie kulminacji imprez w Mikołajkach na początek sierpnia sezonu 1979. Początkowo plan obchodów nie był bogaty, a celem imprezy miało być spotkanie żeglarzy, zorganizowanie otwartych dyskusji na tematy przyszłości szlaku WJM, ekologii, wspólne żeglowanie i regaty jachtów turystycznych. Generalnie za tą ideą stała chęć rozruszania nieco sennych Mikołajek i żeglarskie spotkania w porcie. Pomysł jednak bardzo spodobał się w Polskim Związku Żeglarskim, a władze Mikołajek odniosły się do niego wręcz entuzjastycznie. Gdy do akcji włączyła się redakcja „Żagli”, wiadomo było, że powstanie impreza dużego kalibru. „Wychodząc z jej inicjatywą działacze Polskiego Związku Żeglarskiego pragną zaprezentować i przedstawić szerokiej opinii społecznej –nie tylko żeglarskiej- cały wachlarz związanych z Mazurami problemów, wymagających powszechnej dyskusji w gronie zainteresowanych tymi sprawami osób, wysunięcia konkretnych wniosków i przedłożenia ich do realizacji odpowiednim władzom.” – pisała w lipcowym numerze „Żagli” Magdalena Jankowska. Do pracy przy tworzeniu programu włączyli się działacze PZŻ, Stanisław Latek, wiceprezes Związku i Witold Tomaszewski, szef Komisji Kultury PZŻ. Organizatorzy mieli ambicje stworzenia nowej jakości imprezy mazurskiej. Według ich założeń MOŻ „ma zademonstrować szerokim rzeszom żeglarzy i organizatorom turystyki wszechstronne możliwości wykorzystania właściwie przygotowanych imprez żeglarskich dla realizacji celów wychowawczych i rekreacyjnych. Ma wręcz dostarczyć organizatorom i działaczom zajmującym się turystyką żeglarską wzorów organizacyjnych.” – uzupełniała dziennikarka „Żagli”. Idee pomysłodawcy i późniejszych realizatorów były nieco rozbieżne, ale prace nabierały rozpędu.

Pomysłodawca imprezy zajął się kreśleniem zarysu programu, ale w miarę kolejnych przybywających partnerów, niepojąco –z jego punktu widzenia- poszerzała się formuła. Do regat żeglarskich jachtów turystycznych włączono gwiaździsty spływ z metą w Mikołajkach, konkurs na najlepiej utrzymany jacht turystyczny, konkursy na ogniskowe piosenki, koncerty szantowe i spotkania dyskusyjne. Patronaty nad imprezą objęły ważne instytucje: Komitet ds. Radia i Telewizji, co gwarantowało relacje telewizyjne na ogólnopolskiej antenie, Główny Komitet Turystyki i Centralna Rada Związków Zawodowych. Impreza nabierała propagandowego rozpędu, ale trochę wymykała się z rąk jej pomysłodawcy, który nie był zachwycony politycznym parasolem. Nie bez znaczenia było także wzbogacenie programu o „prace społecznie użyteczne”, jak wówczas określano czyn społeczny, inicjatywę charakterystyczną dla epoki socjalizmu. Oto bowiem, zaplanowano, że podczas pobytu żeglarzy w Mikołajkach chwycą oni za łopaty i grabie i wysprzątają miasto.
Powołano wkrótce sztab MOŻ, na którego czele stanął Stanisław Latek, a redakcja „Żagli” zaproponowała zorganizowanie wystaw fotograficznych, możliwości zakupu archiwalnych numerów pisma oraz spotkania z konstruktorami jachtów. Całość zaplanowano na weekend 3-5 sierpnia 1979 roku i prace rozpoczęły się pełną parą. Na tydzień przed inauguracją zlotu wszystko było dopięte na ostatni guzik. Pan Adam, choć pracami sztabu nie kierował, panował nad wszystkim i koncentrował się na programie stricte żeglarskim. Lokalne władze zwietrzyły okazję do promocji miasta i regionu, program imprez rozszerzał się o kolejne elementy mające z samym żeglarstwem coraz mniej wspólnego. Ważniejsza stała się sama oprawa zlotu, jego wizerunek i zasięg, pierwiastki integracji środowiska zeszły na dalszy plan. Nad wszystkim dominował duch daleko posuniętej spontaniczności. „Mazurska Operacja Żagiel, z bliżej mi nie znanych powodów, rodziła się w gigantycznych bólach improwizacji” podsumował model organizacji zlotu na łamach wrześniowych „Żagli” Roman Bojarski. Zlot jachtów wystartował w trzech lokalizacjach: z Szerokiego Ostrowu przypłynęły jachty największe, Rybical był bazą dla jachtów średniej wielkości, a z Kamienia na Bełdanach wypłynęły „drobnoustroje”. Niezależnie od zlotu dużą flotyllę przyprowadzili żeglarze z WTW organizując w tym samym czasie swój rejs jubileuszowy. Wieczory przed wypłynięciem uczestników zlotów poprzedzone były uroczystymi ogniskami, podczas których omówiono szczegółowo regulamin uczestnictwa, zorganizowano odprawy ze sternikami oraz przeprowadzono konkursy piosenek żeglarskich. W Mikołajkach tymczasem już trwały imprezy; wieczorami prezentowano filmy żeglarskie w kinie letnim, na estradzie umiejętności prezentowali wykonawcy szant, a na wodzie turyści mogli obserwować pokazy WOPR. Kiedy flotylla jachtów pojawiła się w mieście, zabrakło miejsc do cumowania. W lokalnych smażalniach ryb skończyły się szybko zapasa sielawy, którą godnie starała się zastąpić kergulena poławiana wówczas przez polskie przedsiębiorstwa wokół Antarktydy.
Zdarzały się jednak i wpadki. Uroczyste otwarcie wioski żeglarskiej zorganizowane na szkolnym boisku z udziałem władz nie zyskało popularności, pojawiło się tam kilku żeglarzy, ale szybko ściągnięto drużynę harcerską, aby zaimprowizować zainteresowanie uroczystością. Największe zainteresowanie budziło spotkanie z konstruktorami jachtów: Andrzejem Skrzatem, Jerzym Pieśniewskim i Witoldem Tobisem. Gościem specjalnym tego wydarzenia był Roman Modzelewski, projektant, który pierwszy w Polsce zbudował jacht z laminatów poliestrowo-szklanych.
Na wodzie trwały regaty, wieczory spędzano na koncertach, kompletnym niewypałem okazał się za to czyn społeczny zaplanowany na niedzielne przedpołudnie. Ten pomysł nie chwycił, w niedzielny poranek żeglarze gremialnie odsypiali nocne imprezy na kei. Adam Jasser dwoił się i troił przy organizacji imprezy, przez kilka sierpniowych dni był praktycznie wszędzie. Wręczał dyplomy za udział w regatach, brylował na scenie, koordynował działania żeglarskie na kilkaset osób, wreszcie uczestniczył w dziesiątkach spotkań formalnych i mniej formalnych, wielu gości chciało bowiem poznać pomysłodawcę tak ciekawej imprezy. Zlot okazał się sukcesem, ale pan Adam nie pchał się po medale i zaszczyty. Uznał, że zrobił swoje, pomysł chwycił, a nad jego kontynuacją i rozwojem pochylili głowę już inni. U schyłku lat 70. niemal wszystkie działania nosiły rys ideologiczny. Nie inaczej stało się z Mazurską Operacją Żagiel.
Już jesienią 1979 roku ogłoszono, że MOŻ ma spełniać konkretnie wskazane zadania, a wśród nich akcentowano silnie aspekty wychowawcze. Wśród partnerów akcji pojawiło się także Rada Główna Federacji Socjalistycznych Związków Młodzieży Polskiej. „Żagle” wskazały, że pozyskanie tego podmiotu było szczególnie cennym osiągnięciem, co kłóciło się z filozofią pana Adama, który stronił od polityki i nic chciał wiązać swojej akcji z ideologią. W kolejnym sezonie Operacja miała zostać rozciągnięta na cały sezon, co rozmyło ideę zlotu, coraz mniej w tej idei było pomysłów jego autora, coraz więcej działaczy skupionych w sztabie.
Pewną ciekawostką pozostaje powstała w tym czasie piosenka „Mazurska Operacja Żagiel” napisana i skomponowana przez Stanisława Skorupskiego. Autor pisał w niej nieco proroczo:
„Tak jak godłem naszym zawsze biały ptak
Naszą dumą niech Mazurski będzie szlak
Zbudujemy wiele stanic
Zaciągniemy się bez granic
Pod Mazurskiej Operacji znak”
Dlaczego proroczo? Bo oczkiem w głowie pana Adama był wówczas Mazurski Szlak Żeglarski. W założeniach miał to być system stanic żeglarskich ze spójną identyfikacją wizualną, zapewniający minimum wygód dla wodniaków, a rozrzuconych po całych Mazurach. Współtwórcą tego pomysłu był architekt Krzysztof Bussoldt. Aby nie zaczynać działania od pozyskiwania funduszy, twórca zaproponował kilka lokalizacji, które stały porzucone, a mogłyby stać się takimi właśnie obiektami. Na pierwszy ogień poszła Stara Wędzarnia w Mikołajkach, którą PZŻ przejął przed Operacją Żagiel. Kolejne obiekty zaplanowano w starych budynkach szkolnych i innych obiektach nieużywanych od lat. Istotą tego pomysłu była stopniowa jego realizacja przy zaangażowaniu relatywnie niewielkich kosztów.
Pamiętać należy, że ponad 40 lat temu na szlaku WJM infrastruktura dostępna dla indywidualnych żeglarzy była w powijakach, zazwyczaj dobijano na dziko do brzegów, a porty z zapleczem były prawdziwą rzadkością. Pomysł Adama Jassera był znaczącym krokiem w dziele zmiany tego stanu rzeczy. Władze lokalne były zainteresowane tym projektem, wskazano nawet kilka lokalizacji. Pomysłodawcy projektu przygotowali system oznakowania, opracowali standardy tych obiektów, niestety, sprawa utknęła w kolejnych latach wskutek przemian politycznych, a potem zupełnie się rozmyła. Jeszcze przez kilka kolejnych lat Mazurska Operacja Żagiel była przygotowywana przez cały sezon z kulminacją w początku sierpnia. Z roku na rok jednak powszedniała, aż w końcu trudno było zorientować się, czym wyróżnia się na tle innych przedsięwzięć o podobnym charakterze. Straciła swoją świeżość i wyjątkowość, powoli niknęła w gąszczu innych regat i koncertów organizowanych w Wiosce Żeglarskiej. Przestała koncentrować na sobie uwagę odbiorców, a i sami żeglarze coraz mniej tłumnie odwiedzali port w tym czasie.
Pan Adam nie usiedział długo w jednym miejscu. Swoje wizje i kolejne konkretne pomysły prezentował w telewizyjnym programie „Mesa”, który z miesiąca na miesiąc zyskiwał rosnącą rzeszę widzów. Swą uwagę skupił na aspektach ekologicznych, co wówczas było zupełną nowością. Niestety, kontynuację programu przerwał jego wyjazd za granicę.
fot. Archiwum PZŻ