Jubileusz „Suhaili”

Jubileusz „Suhaili”

60 lat temu, 19 grudnia 1964 roku, zwodowano jacht „Suhaili” projektu Williama Attkinsa, na którym pięć lat później Robin Knox-Johnstom wystartował w wokółziemskim wyścigu żeglarskim bez zawijania do portów Golden Globe Race.

Brytyjczyk jako jedyny ukończył te nietypowe regaty, a jego znany na całym świecie jacht przez lata cumował w Londynie, by w kolejnych latach zostać przetransportowanym do Dartmouth, na wystawę do Greenwich, a obecnie jacht stoi w ponownie w Dartmouth.

Projekt „Suhaili” nawiązywał jednoznacznie do dorobku konstruktorskiego Colina Archera, bowiem dość wcześnie zaczęły powstawać projekty inspirowane dorobkiem norweskiego konstruktora. W Chinach powstał „Shanghaj”, na którym właściciele pożeglowali z Azji do Danii. W 1924 roku amerykański dziennikarz William Nutting skontaktował się z projektantem Williamem Atkinem w celu zamówienia 32-stopowego jachtu wzorowanego na projektach Archera. Konstruktor interesował się pracami Norwega, ale projektował własne jednostki; stosunkowo niedrogie, proste w budowie o nieskomplikowanym takielunku. Otrzymawszy zamówienie Atkin zabrał się do pracy i narysował 32-stopowy jacht o tradycyjnych liniach, nawiązujących wprost do dzieła Archera. Tak powstał Eric, pomniejszona wersja pierwowzoru, który został w kolejnych latach uzupełniony przez Thistle, w największym skrócie ten sam jacht, ale z ożaglowaniem bermudzkim i nieco innym kształtem pokładu, choć przyznać trzeba, że dziś dla opisu tych konstrukcji wszyscy używają określenia Eric. „Nazwa Atkin od dawna jest kojarzona jako jedna z najlepszych w projektowaniu klasycznych drewnianych łodzi. Zaprojektowana przez Williama Atkina jako klasa Eric w 1923 roku, jej projekt oparty jest na liniach norweskich łodzi ratunkowych Colina Archera. Projekt ten zasłynął również pierwszym non-stop rejsem dookoła świata w 1969 r. Na jachcie „Suhaili”, wykonanym przez Robina Knox-Johnstona, również projekt klasy 32 ‚Eric.” . Taką krótką charakterystykę przedstawił jeden z dealerów jachtów, który wystawił jacht na sprzedaż, a która to charakterystyka właściwie wyjaśnia wszystko. Ten 32-stopowy model jachtu na świecie został rozpropagowany głównie za sprawą sir Robina Knox-Johnstona, zwycięzcy Golden Globe Race z 1969 roku.
Właściwie światowa kariera Erica i „Suhaili” była dziełem przypadku. Robin Knox-Johnston, młody porucznik marynarki handlowej zamówił budowę kecza „Suhaili” w 1963 roku w Indiach, gdzie wówczas służył. Tamtejsi szkutnicy słynęli z solidnej i niedrogiej roboty, a ponieważ budżet młodego, niespełna 30-letniego, oficera nie był nieograniczony, musiał on liczyć się z kosztami. W rezultacie powstał jacht solidny, jak się później okazało, także długowieczny, ale w żadnym wypadku nie przypominający maszyny regatowej. Żeglarz odbył na nim załogowy rejs z Bombaju do Londynu, ale nie był to żaden wyścig, a typowa morska włóczęga, do której ten jacht nadawał się idealnie. Kiedy Robin zgłosił akces do wyścigu Golden Globe, równolegle poszukiwał odpowiedniego jachtu. Miał gotowy projekt, ale zabrakło mu umiejętności marketingowych, aby przekonać do swojego pomysłu sponsorów. Młodzian nie był interesującym partnerem dla przemysłowców zapatrzonych bardziej w Chichestera, człowieka dojrzałego, który właśnie zakończył swój rejs dookoła świata na jachcie „Gipsy Moth IV” i stał się bohaterem świadomości milionów Anglików. Czas biegł, a pieniędzy nie było, jacht nie powstał, ale Robin nie chciał rezygnować z udziału w niezwykłym przedsięwzięciu. Postanowił pożeglować na jachcie, który wprawdzie nie był idealny, ale miał tę zaletę, że był. „Suhaili” był jednym z najmniejszych jachtów w tym wyścigu, ale jako jedyny dotarł do celu, co zajęło aż 313 dni i było wówczas światowym rekordem długości przebywania samotnego żeglarza w morzu.

„Suhaili” w latach 90. ubiegłego wieku.


Sir Robin wspominał po latach swoją przygodę podczas sztormu, która stała się kanwą do namalowania słynnego obrazu na jego zamówienie, i który wciąż wisi na ścianie jego domu: „Wiatr narastał od jakiegoś czasu, ale zaczął słabnąć, więc wyszedłem na pokład, aby sprawdzić, czy można jeszcze bezpiecznie postawić więcej żagli. „Fala była ogromna, 40-50 stóp, ale sama w sobie nie stanowi problemu. Jednak kiedy spojrzałem za rufę, zobaczyłem potwora [falę] zbliżającego się do mnie, połączenie fali i morza, wysokie na co najmniej 80 stóp, przełamujące się u góry i rozciągające się od horyzontu po horyzont. „Rzucił się w naszą stronę i wiedziałem, że nie mam czasu zejść na dół, ale nie mogłem zostać na pokładzie, bo zostałbym zmyty. Wspiąłem się na takielunek i zawisłem mocno, gdy przybyła fala i całkowicie zakryła łódź. „Przez coś, co wydawało się wiecznością, byłem ja i dwa maszty sterczące nad oceanem, a potem „Suhaili” odbiła się z powrotem na powierzchnię.
„Suhaili” swą nazwę wziął od nazwy południowo-wschodniego wiatru wiejącego na Półwyspie Arabskim, używaną przez tamtejszych żeglarzy. Kadłub jachtu już na pierwszy rzut oka przenosi nas do norweskiego pierwowzoru, ma charakterystyczny kształt, lekkie ugięcie pokładu, zaokrągloną rufę i umieszczony na niej zewnętrzny ster. Niewysoka kabina o lekkiej wypukłości, dwa maszty z ożaglowaniem bermudzkim i brak jakichkolwiek udogodnień charakterystycznych dla współczesnych jachtów czynią „Suhaili” jednostkę prostą w budowie, ale niezwykle solidną i wytrzymałą. Poszycie ma grubość prawie 4 centymetrów, co było charakterystyczne dla rozwiązań proponowanych przez Archera. Pokład to nawiązanie do słynnego pierwowzoru; prosty układ, niewielki kokpit za bezanmasztem, wystarczający dla samotnego żeglarza, ale niewygodny poprzez swoją głębokość. Odstępstwem od rozwiązań Archera był falochron biegnący od tylnej ściany kabiny do rufy, który chronił żeglarza przed falami opływającymi pokład. Innym odstępstwem pozostawało stosowanie niewielkiego spinakera, którego bomy mocowane były do want, rozwiązanie to dziś jest już zupełnie zapomniane. Jacht ma maszty wykonane z klejonego drewna, dzięki czemu są one lekkie, a zarazem wytrzymałe. Utrzymują je stalowe cynkowane wanty. Wykaz drzewc uzupełniają drewniane bomy o tradycyjnej konstrukcji oraz niewielki bom do foka, który ułatwiał manewrowanie samotnemu żeglarzowi.

Na drewnianym jachcie zawsze jest cos do zrobienia.


Wnętrze jachtu wykonane jest bardzo skromnie; w ciasnej kabinie zmieszczono wszystko, co mogło być potrzebne w długim samotnym rejsie. Z zejściówki schodzimy do kabiny nawigacyjnej umieszczonej na prawej burcie, która jest bardzo skromnie wyposażona. Kilka półek na książki i pomoce nawigacyjne, niewielka szafka i stoli mieszczący złożony arkusz mapy morskiej. Na burcie lewej zlokalizowano kambuz, który także zaskakuje swoją skromnością. Zgrzebne szafki, półki, kuchenka dwupalnikowa na kardanie i niewielki zlew musiały wystarczyć żeglarzowi w prawie rocznym rejsie wokół świata. Posuwając się w stronę dziobu znajdujemy cztery koje, które podczas rejsu w większości wypełnione były zapasami żywności. Niewielkich rozmiarów stół pozwalał na spokojne spożycie posiłku i przez cały rejs praktycznie nie był rozkładany. Na obu burtach całości dopełniały szafki, szafa na ubrania i wieszaki na podręczną odzież. Przed grodzią swoje miejsce znalazła morska toaleta na prawej burcie, na lewej szafki na sprzęt bosmański i małych rozmiarów warsztat mechaniczny. Na dziobie znalazło się miejsce na kotwicę i worki z zapasowymi żaglami. Pod podłogą umieszczono zbiorniki na wodę słodką (220 i 170 litrów), paliwo, a silnik umieszczono w rufowej części jachtu, bezpośrednio pod bezanmasztem, dzięki czemu wał napędowy nie był długi. Kabina była zagłębiona pod linią wodną, dzięki temu nie wystawała zbyt wysoko ponad linię pokładu. Jacht ma tradycyjne bulaje, ale do wnętrza dociera niewiele światła. Ten mankament usunięto później dodając pokładowe świetliki.
Jacht po Golden Globe stał się światową gwiazdą i znalazł wielu naśladowców. Jego dalsze losy są jednak nieco banalne. Do dziś pozostaje w rękach sir Robina, który tytuł szlachecki otrzymał jednak nie za rejs na tym jachcie, a dopiero w 1995 roku, kiedy wraz z Peterem Blake opłynął świat na katamaranie „ENZA New Zealand w rekordowym wówczas czasie 74 dni. Kiedy sir Robin był dyrektorem londyńskiej mariny St Katherine’s Dock, jego jacht stał tam spokojnie budząc ciekawość licznie odwiedzanej to miejsce publiczności. Później stał się częścią ekspozycji Muzeum Morskiego w Greenwich, co nie wyszło staremu kadłubowi na dobre, ponieważ rozsechł się. Żeglarz zabrał go do Falmouth, gdzie mieszkał i pracował, aby tam już pozostać. Przeszedł generalny remont przed 50. rocznicą startu w Golden Globe, kiedy sir Robin i jego jacht byli honorowymi gośćmi startu imprezy rozgrywanej na wiekowych jachtach dla uczczenia pierwowzoru. Żegluje na niedalekie rejsy, ale wciąż jest utrzymywany w doskonałym stanie technicznym.

Sir Robin na pokładzie swego jachtu.

Podstawowe dane techniczne:
długość całkowita : 13,41 m
długość KLW 8,53 m
szerokość 3,38 m
zanurzenie 1,70 m
masa 12,5 tony
balast 4082 kg wlaminowany w kadłub plus balast wewnętrzny 1360 kg
Powierzchnia żagli 75,8 m2 (816 stóp kwadratowych)
Grot 27,87 m2 (300 stóp kwadratowych)
fok 12,54 m2 (135 stóp kwadratowych)
fok II 120,44 m2 (180 stóp kwadratowych)
bezan 13,65 m2 (147stóp kwadratowych)
spinaker 25 m2 (270 stóp kwadratowych)
silnik 30-konny diesel

Sir Robin czytający magazyn „Żagle”.

fot. Marek Słodownik (prawa zastrzeżone)

Posts Carousel