Epitafium dla „Daru Przemyśla”

Epitafium dla „Daru Przemyśla”

33 lata temu, 12 grudnia 1989 roku, Izba Morska wydała orzeczenie w sprawie utraty jachtu „Dar Przemyśla”.

Po nieudanym drugim rejsie dookoła świata Henryka Jaskuły zrezygnował on z funkcji w przemyskim OZŻ. Nowi decydenci w zarządzie zorganizowali w 1987 roku rejs na Kubę do Hawany. Wychodząc z Kuby jacht miał odbyć w 1988 roku kilka rejsów po Karaibach, po czym miał przejść na Morze Śródziemne w 1989. Jachtem dowodził kapitan Andrzej Remiszewski, a za sterem stał Artur Kogut, jachtowy sternik morski z Przemyśla. Jacht nigdy nie dopłynął do Hawany. 20 grudnia 1987 wieczorem, idąc za blisko brzegu, wpadł na próg skalny w odległości 100 m od linii brzegowej i został rozbity osiadając na płyciźnie obok kubańskiego przylądka Punta Brava (21°25′32,00″N 76°50′18,72″W). 7-osobowa załoga nie ucierpiała. Rozbicie jachtu było dla kapitana Henryka Jaskuły wielką tragedią.

Henryk Jaskuła w 2013 roku.

W polonijnym Yacht Clubie im. Josepha Conrada w Chicago, pożegnał jacht następującymi słowami: Do istot, które kochałem bardziej niż bardzo zaliczam „Dar Przemyśla” (…) Żyję z połową duszy, ta druga połowa leży na wraku lub we wraku „Daru Przemyśla” na kubańskiej plaży, gdzie (…) został on bezmyślnie, nonszalancko, jak własność państwowa, rozbity na progu rafowym 80 metrów od suchego lądu, przy doskonałym wietrze ENE 4°B i idealnej widzialności. Wygląda to tak, przy innym spojrzeniu na sprawę, jakby ten jacht nie mógł żyć beze mnie, jakby połowa mojej duszy zadomowiona w nim zrewoltowała się, brzydziła się dotykiem steru jachtu tych rąk, które wydarły go moim. Często wydaje mi się, że ten jacht popełnił samobójstwo (…) przy wraku została połowa mojej duszy, a ta druga, zdumiona nieszczęściem tamtej, nie może się pozbierać do dzisiaj. Nikt nie postawił pomnika czy choćby kamienia przy wraku, czas zdrapał nazwę z burty, nikt tutaj nie uronił jednej łzy, bo dla wszystkich w Przemyskim OZŻ jacht był przedmiotem, a nie istotą, jak dla mnie; ten jacht rodził się na moich oczach, z moich marzeń i nadziei, i nim został zwodowany był już otoczony moim gorącym uczuciem. Niech te słowa będą hołdem dla jachtu w każdą rocznicę jego zagłady, już nieważne czy w wyniku samobójstwa, czy morderstwa. Niech te słowa zastąpią mu kamień przygrobowy z opisem jego czynów. Wspomnienie o „Darze Przemyśla” zakończę marszem żałobnym z III Symfonii „Eroica” Beethovena i westchnieniem: Okręcie mój kochany, rozumiem to, że nie mogłeś żyć beze mnie, ale nie rozumiem tego, jak ja mogę bez ciebie żyć.

foto: Marek Słodownik (prawa zastrzeżone).

Posts Carousel