Bodrum

Bodrum

Marina w Bodrum to jeden z największych tego typu obiektów w Turcji, istnieje tu już od 27 wieków, ale rozkwita od niedawna, oczywiście jak na tutejsze warunki. Wszystko tu jest stare pamiętające czasy bardzo zamierzchłe, a chodząc po ulicach miasta ma się wrażenie obcowania z historią. Trochę historii Bodrum to starożytne Halikarnas znane z mauzoleum

Marina w Bodrum to jeden z największych tego typu obiektów w Turcji, istnieje tu już od 27 wieków, ale rozkwita od niedawna, oczywiście jak na tutejsze warunki. Wszystko tu jest stare pamiętające czasy bardzo zamierzchłe, a chodząc po ulicach miasta ma się wrażenie obcowania z historią.

Trochę historii

Bodrum to starożytne Halikarnas znane z mauzoleum króla Mauzelosa, który zapewne nie przypuszczał, że stanie się częścią historii, a to za sprawą monumentalnego grobowca, który sam zaprojektował w roku 363 p.n.e.. Zbieżność terminów nie jest przypadkowa, to od mało znanego króla wzięły nazwę mauzolea, czyli ogromne grobowce władców, a jego grobowiec był jednym z siedmiu cudów świata antycznego. To właśnie jemu zawdzięczamy port w pierwotnej postaci, który został zbudowany w naturalnej zatoce osłoniętej doskonale od wiatru, ale głębokiej i dobrze chronionej od strony lądu.

Dziś nie zachowały się z niego żadne elementy, wiadomo jednak, że istniał w tym właśnie miejscu. Bodrum przechodziło skomplikowane koleje losu, był zajmowany przez Persów, stacjonowali tutaj wojowie arabscy, aż w końcu został zajęty przez Rzymian. Podupadał, ale jego odrodzenie przypada na czas wojen krzyżowych. Tędy wiodły szlaki chrześcijańskich krucjat, tutaj zatrzymywano się na odpoczynek po walce. Joannici zbudowali tutaj okazały zamek chroniący port od strony wody i jego walory obronne znacznie wzrosły. Patronem okazałej budowli jest Święty Piotr, a sam zamek mieści dziś chętnie odwiedzane muzeum, z którego rozpościera się wspaniały widok na całą zatokę.

Dzień dzisiejszy

Port jachtowy w obecnym kształcie istnieje od około 30 lat. Wciśnięty w miejską zabudowę centrum miasta, otoczony wieżami meczetów, z których pięciokrotnie w ciągu dnia rozbrzmiewa wezwanie do modlitwy, stał się centrum turystycznym nie tylko miasta ale i całego regionu. Mieści się nim około pięciuset jachtów, a cumują tu głównie tradycyjne jednostki wykonane z drewna, z reguły budowane w okolicznych stoczniach. To wspaniałe jachty; ich długość bardzo często przekracza 30 metrów długości, mają z reguły dwa maszty, ale nie brakuje i większej ich liczby na pokładach. Są nieprawdopodobnie wręcz zadbane, burty lśnią lakierem, nadbudówki odbijają ostre słońce, a na pokładach niemal cały czas uwijają się załogi czyszcząc teakowe klepki do granic wytrzymałości materiału. Efekty są doskonałe, jachty wyglądają jak nowe i wciąż ich przybywa. W miejscowych stoczniach, których doliczono się ponad osiemdziesięciu(!),  buduje się rocznie prawie sześćset jachtów, co może brzmieć wręcz niewiarygodnie, ale oczywiście nie wszystkie zostają na miejscu. Sława tutejszych szkutników ciągnie się daleko, co powoduje, że wiele tutejszych jachtów żegluje w Nowej Zelandii, Ameryce Południowej oraz oczywiście w basenie Morza Śródziemnego. Apogeum przypada na koniec października, kiedy to na doroczne regaty wokół półwyspu Bodrum rusza ponad setka drewnianych jachtów ścigająca się podczas imprezy organizowanej przez miejscowe władze. Jest na co popatrzeć, to doprawdy imponujący widok.

Co dla żeglarzy?

Port tętni życiem nie tylko w szczycie sezonu turystycznego, ale niemal przez cały rok. Spotkać tu można jachty z Niemiec, Anglii, Holandii, Włoch czy Grecji, ale nie brakuje także polskich żeglarzy. Niedostatkiem są na pewno słabo rozwinięte jeszcze usługi czarterowe, a szkoda, bo rejon to ciekawy, mogący zaoferować naprawdę wiele nie tylko żeglarzom, ale i wytrawnym turystom. Na razie nasi rodacy korzystają głównie z jachtów miejscowych, ale sieciowe czarterowanie penetrują rynek w poszukiwaniu nowych miejsc dla swoich klientów. W marinie w Bodrum jachtu zazwyczaj cumują rufami do kei, co powoduje, że można je oglądać nawet z okolicznych murów zamkowych. Nie ma tu sklepów żeglarskich, można natomiast przygotowywać się do rejsu w otoczeniu antycznych rzeźb, witraży pamiętających czasy Krzyżowców czy skał, z których wykonano okoliczne budowle.

W wydzielonej części portu znajduje się luksusowa marina dla członków miejscowego klubu, dostać się tam jest chyba trudniej niż do pałacu prezydenckiego w stolicy kraju, ale warto. Fontanny, klomby z magicznymi kwiatami, liczne butiki z artykułami pierwszej marynistycznej potrzeby, wspaniałe klubowe budynki z klimatyzatorami pracującymi pełną parą i jachty, jakich nie powstydziłyby się mariny w Monte Carlo czy Antibes. Luksus dla wybranych, a władze klubu mają kłopot, ponieważ z roku na rok przybywa wybranych i na miejscowej przystani robi się ciasno.

Posts Carousel