64 lata temu, 25 listopada 1960 roku, Zarząd Główny PTTK zatwierdził regulamin Żeglarskiej Odznaki Turystycznej ŻOT wprowadzając 5 stopni: brązowy, srebrny, złoty, duży srebrny, duży złoty. Za każde powtórzenie punktów uzyskuje się kolejny szmaragd do odznaki dużej złotej. Jak dziś wygląda przyznawanie ŻOT?
Historia odznaki jest nieco dłuższa niż wspomniane 60 lat, pierwsze wzmianki o niej pojawiły się w dokumentach i publikacjach wkrótce po październikowej odwilży 1956 roku jednak pierwszy projekt regulaminu powstał dopiero w 1950 roku. Nie znamy jego treści, możemy opierać się tylko na zapisach nowelizacji z listopada 1960 roku. Znajdziemy w nim zapisy dziś nieco staroświeckie, ale świadczące o zaangażowaniu twórców regulaminu. „ŻOT została stworzona w celu zachęcenia najszerszych mas świata pracy i młodzieży do uprawiania turystki żeglarskiej połączonego z poznawaniem kraju ojczystego, jego bogactw naturalnych, jego piękna i kultury jak również krajów zamorskich i ich portów.” Retoryka specyficzna, ale takie były wówczas czasy, że wszystko musiało być podlane odpowiednim sosem, aby mogło w ogóle ujrzeć światło dzienne. Twórcy odznaki zapewne wyrażali nadzieję na masowość odznaki i jej prestiż.
Interesujący materiał na temat odznaki opublikowała w miesięczniku „Żagle” 4/1968 pani Anna Stańczykowska, która w latach 60. ub. wieku prowadziła sprawy związane z przyznawaniem odznak w Okręgowej Komisji Turystyki Żeglarskiej w Warszawie. W latach 1958-1962 przyznawano tu kilkadziesiąt odznak rocznie. Kolejne lata to wzrost zainteresowania i 200 odznak w latach 1963-1964. Następne dwa lata to skok do 280 odznak przyznawanych w ciągu roku. Rok 1967 PTTK ogłosił Rokiem ŻOT, co skutkowało wzmożonymi działaniami promocyjnymi, w efekcie przyznano 389 odznak. To zachęciło organizację do przedłużenia akcji na kolejny sezon. Wskazywano zarazem, że tylko w okręgu warszawskim zarejestrowano wówczas około 7000 żeglarzy nie licząc indywidualnych posiadaczy jachtów i ich najbliższych, korzystających z prywatnego sprzętu.
Z perspektywy 1968 roku turyści indywidualni stanowili niewielki odsetek, zaledwie 2% wszystkich odznak trafiło w ich ręce. Ponad 90% odznak trafiło w ręce żeglarzy skupionych w największych klubach PTTK: Bryzie, WKW i Rejsach. Z perspektywy dzisiejszej wiedzy to oczywiste, wówczas indywidualiści stanowili niewielki margines wszystkich żeglarzy, to poprzez kluby zazwyczaj rozpoczynano przygodę pod żaglami i kluby dominowały jako organizatorzy wypoczynku letniego. Większość weryfikowanych wówczas odznak trafiała w ręce żeglarzy pływających pod banderą PTTK, nie udało się ŻOT-u spopularyzować na tyle, aby stała się ona powszechnym dobrem, pomimo, że w 1964 roku zawarto porozumienie pomiędzy PTTK a PZŻ na temat aktywnej promocji odznaki w środowisku żeglarskim.
Anna Stańczykowska ubolewa nad niedoskonałym –jej zdaniem- stanem zainteresowania zdobywaniem odznaki i wskazuje dwie przyczyny tego stanu rzeczy:
- Brak należytego rozpropagowania odznaki.
- Brak jakichkolwiek korzyści dla ich posiadaczy.
Autorka widzi przyczynę tego stanu rzeczy w braku jakichkolwiek przywilejów w dostępie do sprzętu, bazy czy imprez turystycznych oraz braku uznania umiejętności żeglarskich czy turystycznych posiadaczy odznaki. Wskazuje zarazem, że niewłaściwie rozłożone są akcenty związane z przyznawaniem punktów. O ile bowiem za zwiedzanie obiektów przyznaje się 20 punktów, a jako obiekt traktowane jest całe mijane na szlaku miasto czy atrakcję krajoznawczą, to za postój na szlaku przez dobę przyznawane jest 25 punktów. Za poważny mankament regulaminu autorka uznaje także brak honorowania punktami opisów szlaków czy wręcz odkrywania nowych szlaków, co byłoby niezwykle inspirujące dla kolejnych żeglarzy. Stańczykowska wskazuje, że za zwiedzanie jednego obiektu na szlaku zbieracz punktów uzyskuje tyle samo punktów co za zwiedzanie całego miasta, wskazując przy tym przykład Giżycka czy Krakowa. To „ukrajoznawczenie”, jak pisze autorka, wpłynęłoby na szersze spopularyzowanie odznaki niż epatowanie tylko liczbami przebytych kilometrów czy mil. Dostrzega także pożytek z przekazywania fotoreportaży, będących plonem rejsu, klubom PTTK i organizacjom, co miałoby być dodatkowo punktowane. Autorka idzie jeszcze dalej i postuluje nagradzanie punktami organizowanie wcześniej przygotowanych akcji zwiedzania obiektów historycznych lub naukowych.
Do końca lat 60. wydano około 100 tysięcy dzienniczków ŻOT, ale nie przełożyło się to na zauważalny wzrost popularności odznaki. Pierwszym zdobywcą trzech szmaragdów ŻOT został, w 1979 roku , kapitan Mieczysław Miller, znany śląski żeglarz. Wkrótce jednak zmieniło się w Polsce niemal wszystko, nastał czas przemian politycznych i uwolnienia gospodarki. Wraz z nimi uwolniono przemysł jachtowy i turystyczny, żeglarze nie musieli już należeć do klubów, aby wypoczywać na wodzie, na rejsy morskie mógł popłynąć każdy, a staż w książeczce stracił na znaczeniu. Załamanie zainteresowaniem ŻOT zbiegło się z uwolnieniem żeglarstwa i brakiem powiązania pomiędzy stażem udokumentowanym w książeczce żeglarskiej a możliwością żeglowania. Skoro wpisy dokumentujące rejsy nie były do niczego potrzebne, wielu żeglarzy odłożyło swe książeczki żeglarskie do szuflady. A skoro nie ma wpisów, nie ma podstaw do weryfikowania stażu i przyznawaniu kolejnych odznak.
Dziś mało kto zawraca sobie głowę posiadaniem książeczki żeglarskiej, traktowanej często jak relikt epoki PRL. Żeglarstwo to swoboda, a ta nie kojarzy się z mozolnym uzupełnianiem wpisów, poza tym w istotny sposób zmienił się także model żeglowania. Nieco archaiczne wydają się także dzienniczki ŻOT. Wielu żeglarzy dokumentuje swój staż, ale nie w dzienniczku, a arkuszu zliczeniowym w komputerze. Excel jest wygodnym do tego narzędziem, zlicza przepłynięte mile, podaje natychmiast średnią, pozwala tworzyć wykresy i grafiki.
Innym problemem jest przeniesienie wielu działań do sieci. Dziś młodzi ludzie żyją za pan brat z Internetem, przez sieć załatwiają tak wiele spraw, jak to tylko możliwe. W tej sytuacji być może warto rozważyć elektroniczny formularz w miejsce dzienniczka i weryfikację odznaki drogą e-mailową.
60 lat temu twórcy regulaminu poruszali się w realiach PRL-u. Wówczas żeglowano głównie po śródlądziu, pływanie po morzu było ściśle limitowane. W tej sytuacji istniała pewna równowaga pomiędzy punktami zdobytymi na śródlądziu i na morzu. Twórcom regulaminu wówczas zapewne wydawało się, że przy 2-tygodniowym urlopie można zdobyć około 500 punktów, co obligowało do żeglowania przez 20 lat w celu zdobycia odznaki złotej będącej często ukoronowaniem żeglarskiego życiorysu. W latach 70. rejs morski, typowa 10-dniowa „krajówka” to zdobycz około 400-450 punktów więc relacje były podobne. W ostatnich latach jednak oblicze żeglarstwa zmieniło się diametralnie. Jachty są szybsze, żegluje się więcej i znacznie dalej, punktów na ŻOT zdobywanych na morzu przybywa w błyskawicznym tempie. Wydłużył się także sezon, żeglujemy nie tylko w wakacje, ale także na majówkę, jesienią na ciepłych wodach południa Europy, a wielu żeglarzy na zimę wybiera Karaiby, a nawet bardziej egzotyczne kierunki jak Seszele, Malediwy czy nawet Polinezję Francuską czy Australię. W tej sytuacji punkty można zdobywać przez cały rok.
Do dziś odznakę dużą złota przyznano 533 osobom, 47 osób cieszy się z posiadania jednego szmaragdu, 16 osób nosi w klapie dumnie dwa szmaragdy, 7 osób trzy, 3 osoby legitymują się czterema szmaragdami, a jedna pięcioma. Są też rekordziści. 25 szmaragdów zdobył Wojciech Jacobson, 18 Ryszard Wabik, 16 Henryk Wolski, 11 szmaragdów zdobył Michał Palczyński, a kolejne rekordowe odznaki są w przygotowaniu więc na razie nie ujawniamy ich posiadaczy. Wielu „szmaragdowych żeglarzy” wkleja sobie stosowne insygnia do odznaki prezentując trofea w swoich lokalnych środowiskach. Takich osób przybywa bo kolejne okrążenia na szmaragd do ŻOT zdobywa się coraz szybciej, a ich posiadacze są coraz młodsi.
Czy ŻOT odzyska dawny blask i znaczenie? Wiele zależy od nas, jeśli będziemy konsekwentnie popularyzować ŻOT to z pewnością naśladowców nie zabraknie. Wieszajmy więc w klubach materiały, plakaty, adresy punktów weryfikacyjnych, nośmy z dumą nasze odznaki. Może warto zastanowić się nad uchwaleniem kolejnego Roku ŻOT, może trzeba wymyślić jakiś konkurs dla zdobywców odznaki lub osób, którzy szczególnie aktywnie ją popularyzują? Ostatnim pomysłem jest opracowanie dyplomu dla każdego zdobywcy szmaragdu, laureat otrzyma go wraz z odznaką.