Zbyt mała łódka będzie ciasna, zaoferuje wprawdzie dobre walory nautyczne i łatwość prowadzenia, ale będzie się to odbywać kosztem wygody pod pokładem.
Mała mesa, czyli barkowy salon, połączona zazwyczaj ze stanowiskiem sternika, niewielkich rozmiarów kabiny, być może nie wszystkie z nich wyposażone w łazienkę, to tylko niektóre mankamenty. Z kolej duża barka to także duża wygoda, przestronne wnętrza i niezależne węzły sanitarne, ale trudność w manewrowaniu z powodu długości i wysokości wolnej burty oraz wysokie koszty czarteru. Poza tym to także większa liczba ludzi na pokładzie, co czasem kłóci się z ideą spokojnego wypoczynku. Pewnym kompromisem jest wybranie barki większej i zainstalowanie w mesie dwóch dodatkowych osób, ale rodzi to z kolei problemy natury bytowej.
Tak się bowiem dzieje na pokładzie zawsze, że członkowie załogi mieszkający w kabinie z łazienką bardzo szybko zaczynają uważać ją za wyłącznie swoją i niechętnie widzą tam intruzów w postaci mieszkańców salonu, tym bardziej, że drzwi do łazienki prowadzą zazwyczaj przez ich kabinę. Ponadto kłopotem jest upychanie codziennie rano pościeli i rzeczy osobistych w bakistach, podczas gdy pozostali członkowie załogi wstają z koi i już, mają wszystko gotowe. Więcej osób na pokładzie to również częsta niemożność pomieszczenia się przy stole, albo kompromisowa ciasnota skutkująca dyskomfortem przy jedzeniu. Autorom znany jest przypadek, kiedy to na 6-osobowej nominalnie jednostce popłynęły dodatkowo cztery osoby. Dwie z nich spały w mesie, a dwie na kanapach na mostku, co wpłynęło znacząco na obniżenie kosztów czarteru, ale budziło niekłamane zdumienie w portach gdy członkowie załogi wypełzali ze śpiworów na flybridge’u.
Z obserwacji autorów wynika, że najlepiej wypoczywa się w gronie 4-5 osób w zbliżonym wieku, wówczas bowiem załoga stanowi jeszcze całość i chętnie przebywa ze sobą, także poza barką, a z drugiej strony stosunkowo łatwo jest jeszcze w tym gronie wypracować jakiś wspólny plan działania czy stanowisko w określonej sprawie. Mankamentem przy pięciu osobach jest jedynie organizowanie wycieczek samochodowych, ponieważ wówczas załoga może się nie zmieścić do wypożyczonego małego samochodu, a drugi wóz to dodatkowe koszty. Powyżej sześciu osób zaczynają tworzyć się już podgrupy dezorganizujące funkcjonowanie załogi, a pogłębia się ten proces znacząco w przypadku dużej różnicy wieku poszczególnych uczestników rejsu.
Model wypoczynku w dwie rodziny to także częsty wybór, ale rodzi on niebezpieczeństwo umieszczenia części z nich w warunkach mesy, co uważane jest za gorsze rozwiązanie, ponadto nie zawsze rodzice są dobrym współtowarzyszem tego rodzaju podróży, głównie dla dorastających dzieci. Z powyższych rozważań można zapewne wysnuć wniosek, że najlepiej wypuścić się w rejs w dwie pary na czteroosobowej barce i zapewne jest to model właściwy, jednak każdorazowa decyzja w tej sprawie uzależniona jest od tak wielu czynników zewnętrznych, że trudno w tej mierze o wyłącznie trafione decyzje. Warto jednak poświęcić czas na przestudiowanie oferty flot czarterowych, może się bowiem okazać, że w nawale propozycji znajdziemy wymarzoną dla siebie konstrukcję spełniającą bez zastrzeżeń nasze oczekiwania. Im więcej posiedzimy nad katalogami z przekrojami barek tym trudniej będzie już na urlopie o niemiłe zaskoczenia. Obserwacje dokonane podczas rejsów wskazują na pewną regułę. Otóż osoby w starszym wieku preferują żeglugę w gronie dwóch par, podczas gdy ludzie młodzi stawiają częściej na żeglugę w większym, nierzadko nawet 10-osobowym gronie współtowarzyszy. Załogi wymieszane pokoleniowo to zazwyczaj 6-8-osobowe zespoły dzielące wspólnie trudy podróży.
foto: Marek Słodownik, Biuro Promocji Brandenburgii