Wojtek Kaliski podejmuje się niezwykłego zadania – chce przepłynąć w rekordowym tempie Ocean Atlantycki na sportowym katamaranie.
Jacht jest już gotowy, logistyka dopracowana, brakuje tylko towarzysza podróży, który chciałby zmierzyć się z takim wyzwaniem. Poniżej publikujemy zapis rozmowy z kapitanem Kaliskim opublikowany na łamach magazynu „Żeglarstwo”
Szukam załoganta na atlantycki rejs
Na jaki rejs szukasz człowieka do załogi?
Chciałbym przepłynąć Atlantyk na otwartopokładowym katamaranie Exploder 20. Interesuje mnie trasa z Dakaru na Gwadelupę, ponieważ na niej płynęła przed laty załoga włoska Andrea Gancia i Matteo Miceli. Włosi przepłynęli ocean w czasie 13 dni i 15 godzin, co dawało około 10 węzłów prędkości średniej. Dziennie przepływali około 360 Mm.
Wy musicie być szybsi…
Tak, to zupełnie realne. Na naszym Exploderze 20 trenowaliśmy na Bałtyku na trasie z Gdańska do Tallina. Na dystansie do Gotlandii uzyskaliśmy średnią prędkość na poziomie 19,5 węzła, można więc zakładać, że na Atlantyku będzie podobnie. Później zniknął nam wiatr i rekordu do Tallina nie było. Na Atlantyku przewiduję łatwiejszą żeglugę, stałe, regularne wiatry, długa fala, ciepło, jednym słowem będą to sprzyjające warunki.
Załoga będzie dwuosobowa, kto popłynie z tobą?
No właśnie z tym mam problem. Mój poprzedni załogant się wykruszył. Szukam nowego, chcącego stawić czoła takiemu wyzwaniu. Wymagania nie są jakoś specjalnie wyśrubowane. Musi mieć doświadczenie w żegludze na małych wielokadłubowcach, świetnie, jeśli miałby doświadczenie w żegludze na foilach. Ważna jest odporność fizyczna i motywacja, nad resztą będzie jeszcze czas popracować.
Jaka jest największa trudność w takim rejsie?
Odporność fizyczna, trzeba wytrzymać w ekstremalnych warunkach przez tydzień, w niewygodnej pozycji, bez wygód, śpiąc bardzo niewiele w trudnych warunkach.
Jak wygląda wyżywienie podczas takiego rejsu?
Nie ma gotowania, bo nie ma do tego warunków. Zabieramy wysokoenergetyczne batony, a dieta będzie się opierała na tłuszczach. Węglowodanów unikamy, stawiamy na batony ketogeniczne i proste żywienie. Łącznie przewiduję około 400 gram pożywienia na dobę. Tydzień wytrzymamy.
A warunki bytowania?
Są jakie są, jak pływaliśmy po Bałtyku to tak gdzieś koło południa można było zdjąć na chwilę sztormiak. Problemem są odparzenia, które w tych warunkach są nieuniknione. Skóra w kontakcie z wodą morską szybko degraduje, dostaje sią tam sól, a zmiany skórne są ogromnym utrapieniem, bo cały czas spędzasz na siedząco. Otarcia są dużym wyzwaniem dla takiej załogi jak nasza.
Jak wygląda nawigacja na takiej wyprawie?
Nie ma mowy o tradycyjnej nawigacji, zabieramy kilka GPS-ów, wspierać na będzie również oprogramowanie z którego korzystać będziemy przy pomocy SMS-ów.
Jak wyglądać będzie wasze zaplecze techniczne?
Wszystko musimy zabrać ze sobą, a jednocześnie liczyć się będzie każdy kilogram. Musimy zabrać zapasowy ster i trochę wyposażenia. Wszystko jest ściśle limitowane.
Twój wynik będzie miał charakter oficjalny?
Tak, chciałby, zgłosić go do Światowej Rady Rekordów Żeglarskich, myślę także o Księdze rekordów Guinessa. To elementy ważne, ale najważniejsze jest, aby dopłynąć do celu w wyznaczonym czasie. Myślę, że tę trasę można pokonać w tydzień, taki wynik bardzo by mnie satysfakcjonował.
Kiedy chcecie popłynąć?
Myślę, że marzec jest terminem realnym, czasu więc nie pozostało wiele.
Jak przygotowujesz się do tak ekstremalnego rejsu?
Staram się trzymać formę, ćwiczę, gram w squasha, badmintona, dużo żegluję na desce i na kite. Poza tym pilnuję diety. Jestem w dobrej formie, czuję się na siłach podjąć takie wyzwanie.
Wojtek, właściwie dlaczego to robisz? To bardzo ryzykowne przedsięwzięcie
Wiem, że to ryzykowne, ale lubię takie wyzwania. Poza tym w przyszłym roku kończę 70 lat i chciałbym w ten sposób uczcić swój skromny jubileusz.
Życzę ci zatem znalezienia załoganta, znakomitej współpracy na pokładzie i oczywiście ustanowienia nowego rekordu.
fot. Marek Słodownik (prawa zastrzeżone)