Regaty po złoto

Regaty po złoto

15 marca 1998 roku Yves Parlier wraz z trzema załogantami dopływa do San Francisco na jachcie „Aquitaine Innovation” wygrywając regaty Route d’Or

Niejako przy okazji pobili rekord trasy z Nowego Jorku do San Francisco  z wynikiem 57 dni, 3 godziny, 21 minut, 45 sekund. Parlier pobił rekord należący od 1994 roku do Isabelle Autisier i jej jachtu „Equreuile-Poitou Charrentes 2”. Regaty rozegrano na tradycyjnej trasie Gorączki Złota, która także we współczesnym żeglarstwie ma już swoją historię.

Po złoto i rekord

Sierpień 1851 roku zapisał się w dziejach żeglarstwa szczególnie. 22 sierpnia w wyścigu wokół wyspy Wight zwyciężył szkuner America, co było początkiem najsłynniejszej i trwającej po dziś dzień rywalizacji o Srebrny Dzban. Ale 9 dni później, ostatniego dnia miesiąca, do San Francisco dopłynął z Nowego Jorku „Flying Cloud”. To także był przełom, choć na tej trasie w dobie trwającej gorączki złota pływało kilkadziesiąt statków miesięcznie.

W powszechnej świadomości rekord tego żaglowca przetrwał aż do roku 1989, kiedy to poprawił go jacht klasy Open 60 „Thursday’s Child” Amerykanina Warrena Luhrrsa. Ten błąd można znaleźć w wielu publikacjach, i czym prędzej należy go sprostować. Otóż w 1851 roku „Flying Cloud” żeglował 89 dni i 21 godzin i stał się pierwszym statkiem, który pokonał tę trasę w czasie poniżej 100 dni. Ale w 3 lata później ten sam żaglowiec popłynął jeszcze szybciej i własny rekord poprawił o 13 godzin. To jeszcze nie koniec. W 1880 roku ustanowiono kolejny rekord, kliper „Andrew Jackson”, dziś już niemal całkiem zapomniany, dopłynął do San Francisco w 89 dni i 4 godziny.  Tylko te trzy próby zakończyły się wynikiem poniżej 90 dni, choć wszystkich rejsów było kilka tysięcy. To właśnie ten rekord czekał na swego pogromcę aż 99 lat i był najdłużej istniejącym rekordem żeglarskim. Wreszcie w 1989 roku Warren Luhrs z 3-osobową załogą uzyskał czas 80 dni i 20 godzin.

Po latach wydarzenia nabrały przyspieszenia. Isabelle Autissier, pierwsza kobieta, która ukończyła wokółziemskie regaty żeglarskie, BOC Challenge w 1991 roku, do kolejnych, zaplanowanych na 1994 rok, przygotowała jacht „Ecureuil Poitou-Charentes 2”, projekt klasy Open 60 autorstwa Jeana Berreta. Przepiękny jacht, a zarazem naszpikowany nowinkami technicznymi, min to właśnie na tej wielkości jednostce zastosowano po raz pierwszy uchylny kil czy ruchomy bukszpryt. Na pierwszą ostrą próbę wybrano bicie rekordu przez Horn. Jacht spisywał się znakomicie, był bezawaryjny, a 4-osobowa załoga, walczyła dzielnie mimo niesprzyjającej pogody. Żeglarze mieli kłopoty na Hornie, ponieważ wiało zbyt silnie, a następnie problemy napotkali u kresu rejsu, bo wiało zbyt słabo. Uzyskali bardzo dobry czas, 63 dni, 5 godzin i 55 minut i średnią prędkość prawie 10 węzłów. Po latach Isabelle mówi: – To była bardzo śmiała próba, właściwie nie wiedzieliśmy do końca, na co się porywamy. Krytyczne momenty mieliśmy na Hornie, kiedy dwukrotnie zawracaliśmy z powodu huraganowego wiatru. Potem było już lżej i pokazaliśmy, że jesteśmy dobrze przygotowani, a jacht praktycznie nie miał wad. Ale odcinek na Hornie będę pamiętała długo, bo to był ciąg wyjątkowych zdarzeń, nie zawsze przyjemnych. 

Na kolejną próbę nie trzeba było długo czekać. Cztery francuskie jachty w 1998 roku wystartowały w incydentalnych regatach Route d’Or. Zapowiadała się ostra rywalizacja, ponieważ byli to wówczas najlepsi żeglarze oceaniczni. Na „Geodisie”, zwycięzcy niedawnych regat Vendee Globe, płynął Christophe Auguin, „PRB”dowodziła Isabelle Autissier, a na „Aquitaine Innovations” żeglował Yves Parlier.

Na wszystkich jachtach w charakterze 3-osobowych załóg płynęli doświadczeni żeglarze, wśród których nie zabrakło późniejszych sław żeglarskich. Po morderczej walce zwyciężył Yves Parlier, który pokonał swoich niedawnych rywali z regat samotników. Do mety dopłynął w czasie 57 dni, 3 godziny, 21 minut, o 6 dni szybciej od rekordu. Po latach wraca do tamtych zdarzeń: –Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, bo na tej trasie regat wcześniej nie było i doświadczeń zbyt wielu także. Ponadto jachty klasy Open 60 z natury rzeczy projektowane są do żeglugi ślizgowej w kursach pełnych, a ich osiągi w bejdewindzie są znacznie gorsze. Po minięciu Hornu dostaliśmy się w strefę wiatru o sile prawie 70 węzłów i w tych warunkach halsowaliśmy ponad półtorej doby. Było bardzo ciężko, każda mila była wyrwana z dużą determinacją. Wówczas chyba jedyny raz w życiu bałem się o jacht i o nas, gdyby trzeba było jacht opuścić. Akcja ratownicza w tamtym rejonie to ryzyko najwyższego stopnia. Jestem pewien, że gdyby nie były to regaty to zawrócilibyśmy na Atlantyk. A na Pacyfiku napotkaliśmy warunki bardzo sprzyjające i nasz jacht rozpędzał się do granicznych prędkości.

Posts Carousel