Przekop Mierzei Wiślanej otwarto 17 września. Pierwszy dzień to jednak tylko feta dla władz, wodniacy do śluzy wpuszczani nie byli.
Jachty płynące zarówno od strony Zalewu jak i Zatoki były przeganiane przez policję i służby specjalne. Dostrzec można było pewną nerwowość; od rana w portach Zalewu Wiślanego bosmani rejestrowali jachty zmierzające w stronę przekopu, musieli podawać liczbę członków załogi i nazwy jachtów. Przed wejściem do śluzy stworzono strefę ochronną, wejścia do której pilnowały jednostki policyjne. Kto popłynął dalej, napotykał ponton Formozy i na tym kończyła się tego dnia przygoda z przekopem.
Nazajutrz jednak szlak udostępniono i okazało się, że budzi wielkie zainteresowanie zarówno żeglarzy jak i zwykłych turystów. Setki osób na brzegach, zapchane parkingi, tłum turystów oglądał nagłośnioną inwestycję ściągnięty tutaj wszechobecną informacją w mediach.
Pomijamy zupełnie aspekty polityczne, skupmy się na aspekcie gospodarczym. Czy przekop coś zmieni w wykorzystaniu Zalewu Wiślanego do turystyki? Z pewnością tak, miejscowi właściciele obiektów hotelowych i gastronomicznych wyrażali nadzieję na wzrost ruchu turystycznego. Przez najbliższy rok szlak wodny do Elbląga nie będzie pełnił pokładanych w nim nadziei, ponieważ jego głębokość, zaledwie 2,5 metra, nie pozwoli na ruch większych statków. Brak pogłębionego toru wodnego wyklucza ruch dużych jednostek, na razie z nowej inwestycji korzystają więc wodniacy. Przez kilka dni spędzonych na wodach tego akwenu naliczyłem 7 jachtów. Tak, siedem! A przecież miejscowe przystanie w Krynicy Morskiej, Tolkmicku, Suchaczu czy Elblągu mogłyby przyjąć dziesiątki jednostek.
Osobnym zagadnieniem jest Frombork, w którym trwa generalny remont nabrzeży portowych praktycznie uniemożliwiający dobijanie jednostek turystycznych. Czy to się zmieni wraz z otwarciem przekopu? Z pewnością, ale konieczna jest bardziej atrakcyjna oferta, samo nabrzeże i sanitariaty to zbyt mało. Przekop skróci dystans z Elbląga do Trójmiasta, zwiększy z pewnością zainteresowanie nieodkrytym dla żeglarzy akwenem, choć jego niewielka głębokość i liczba sieci są legendarne.
A sam przekop? Nowy obiekt hydrotechniczny oferuje zaledwie dwa śluzowania na dobę, część nabrzeży nie jest dostosowana do obsługi jachtów z uwagi na wysokość nabrzeży i twardość stosowanych odbojnic, a stosowanie własnych jest zabronione. Zbyt długi jest także czas śluzowania, prawie godzina. Wszystko to być może się dotrze wraz ze zwiększeniem liczby turystów, na razie trudno jest ferować jednoznaczną opinię.
foto Marek Słodownik (prawa zastrzeżone).