Narodzinom polskiego żeglarstwa morskiego towarzyszyło wiele rozterek i wątpliwości.
W kwestii żeglugi morskiej ścierały się dwa poglądy; pierwszy bazował na przeświadczeniu, że należy opanować podstawy żeglarstwa na śródlądziu, a dopiero potem wypłynąć na morze. Dziennikarz podpisujący się . W.B-is pisał: „Wyjść na morze to szczyt każdego prawdziwego żeglarza-sportowca, lecz do tego trzeba być gruntownie przygotowanym, a właśnie najlepszą szkołą tego przygotowania jest żaglowanie na wodach wewnętrznych. Żeglarstwo poza wyrobieniem fizycznem, jest świetną szkołą kształtowania ducha. Stała zależność od dwóch tak potężnych sił jak wiatr i woda wymaga ogromnej rozwagi, szybkości, orientacji, odwagi, no i siły. Wypłynąć zaś każdy może. I niech wypływa. W.B-is. „Twórzmy jachting polski”, „Wioślarz Polski” 1925. Wtórował mu Władysław Ostrowski: „Pracujmy wytrwale każdego dnia na swych posterunkach dla dobra sprawy żeglarstwa polskiego z hasłem: Morze to cel! Żeglarstwo śródlądowe jedyny środek do osiągnięcia tego celu. Wł. Ostrowski, „O żeglarstwie na Wiśle”, Sport Wodny” 1927.
Drugi pogląd, reprezentowany przede wszystkim przez Mariusza Zaruskiego i działaczy wokół niego skupionych, głosił, że należy jak najwięcej żeglarzy skierować na morze, co miało podtekst nie tylko szkoleniowy, ale także propagandowy. Zaruski pisał w prasie żeglarskiej: „Dla każdego człowieka zdolnego do konsekwencyj w myśleniu „kwestja wody” razem z prądem rzek, kończyć się musi w morzu. Mariusz Zaruski, „Czyny nie słowa”, „Szkwał” 1934.
Żeglarze żywiołowo odpowiedzieli na apele prasowe, ruszyli tłumnie na morze. Przestrzegał ich doświadczony żeglarz, armator pierwszego pod polską banderą jachtu morskiego, Jan Józef Fischer (pisownia oryginalna): Nie wychodźcie w morze bez wiedzy żeglarskiej. Może stać się to przyczyną wypadku a ukazanie się polskiego jachtu w obcym porcie będzie powodem żartów, jeśli będzie bez porządnego osprzętu, map, i t. d. Manewry żaglami to rzecz najważniejsza, Na pierwszy sezon weźcie rybaka za nauczyciela. Nauczy was jak stawiać żagiel, jak cumować, robić sploty i węzły.(…) Wychodzenie na pełne morze bez map, odpowiedniego osprzętu to kuszenie Opatrzności i nie powinno się powtórzyć. J. Fischer, „Wiosna w pełni”, „Sport Wodny” 1934.
Z początkiem żeglarstwa morskiego wiąże sie postać Jana Józefa Fischera (ur. 20 marca 1873 r. w Krakowie, zm. 10 września 1942 r. w Oświęcimiu). To polski taternik, żeglarz i automobilista, działacz turystyczny. Pochodził z zamożnej rodziny kupieckiej. Uczył się w gimnazjum św. Anny w Krakowie, później studiował na Akademii Handlowej w Grazu. W wieku 15 lat rozpoczął eksplorację Tatr; przeszedł północną ścianę Łomnicy, w 1893 roku dokonał pierwszego wejścia na Durny Szczyt, w 1900 roku wytyczył nową drogę na Mały Kołowy Szczyt i po raz pierwszy wszedł na Modrą Turnię, w 1904 roku wszedł na Ostry Szczyt. Był także pasjonatem automobilizmu – należał do Galicyjskiego Klubu Automobilowego, a w 1902 roku odbył pierwszy przejazd samochodem nowowybudowaną szosą do Morskiego Oka. Podczas I wojny światowej na własną prośbę został skierowany do szkoły lotniczej w Fischamend, a po jej ukończeniu zaciągnął się do Armii Polskiej we Francji. Od 1910 roku Jan Józef Fischer przewodniczył powstałemu w Krakowie Tatrzańskiemu Towarzystwu Narciarzy. Był również członkiem Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego (w latach 1921-31 przewodniczył komisji rewizyjnej). Na początku lat 20. XX wieku zainteresował się jachtingiem morskim, co doprowadziło do powołania w 1924 roku maszoperii, mającej na celu zakup używanego, pełnomorskiego jachtu.
Wiosną 1925 roku w duńskim porcie Nyborg zakupiono jacht „Carmen”. Swoje wspomnienia żeglarskie Fischer opublikował w dwóch książkach: „1500 mil łodzią żaglową” (1927) i „Pod żaglami” (1931). Po wybuchu II wojny światowej Jan Józef Fischer mieszkał w Krakowie. 26 czerwca 1942 roku został aresztowany przez Gestapo i wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Zmarł w obozie 10 września tegoż roku.
reprodukcje: Marek Słodownik