10 lat temu, 18 sierpnia 2015 roku zwodowano jeden z najszybszych jachtów na świecie.
Po chrzcie 18 października 100-stopowy trimaran „Macif” dołączył do grona najszybszych jachtów na świecie. Innowacyjna jednostka została zbudowana nakładem 100 tysięcy roboczogodzin, a nad jej powstaniem czuwało ponad 120 osób, trzy stocznie i ponad setka podwykonawców. Efekt ich pracy jest zaskakujący; oto jacht mierzący 30 metrów waży zaledwie 14,5 tony i jest zdecydowanie najlżejszy wśród rywali.
„Macif” powstał specjalnie dla Francoisa Gabarta, niezwykle utalentowanego żeglarza, który pomimo, że jeszcze nie ukończył 30 lat, w dorobku ma już bardzo wiele sukcesów w najważniejszych światowych regatach. Dziś staje przed kolejną szansą, sponsor zaplanował 4-letni program, którego celem ma być wygrywanie najtrudniejszych regat oraz ustanowienie rekordów we wszystkich najważniejszych kategoriach. Na bieżący rok zaplanowano udział w regatach Transat Jacques Vabre, w przyszłym jacht ma zmierzyć się z rekordami Atlantyku: Discovery Route na trasie z Kadyksu do San Salvador oraz na klasycznej trasie z Nowego Jorku do Przylądka Lizard. Rok 2017 to zmierzenie się z wokółziemskim rekordem Jules Vernee Trophy, a w 2018 ukoronowaniem projektu ma być zwycięstwo w regatach atlantyckich Route du Rhum.
Zespól konsekwentnie milczy na temat kosztów budowy jachtu, chętnie natomiast dzieli się danymi ilustrującymi rozmach przedsięwzięcia. Szerokość jachtu to 21 metrów, tyle, ile wynosi boisko do piłki ręcznej. Powierzchnia żagli to 650 metrów kwadratowych, tyle miejsca potrzebuje do zaparkowania 50 samochodów osobowych, a największy z nich waży aż 24o kilogramów. Maszt sięga aż 33,5 metra, to 11 piętro wieżowca, na samym takielunku jacht może, w sprzyjających warunkach, żeglować z prędkością kilkunastu węzłów. Kiedy załoga postawi żagle, jacht popędzi z prędkością 34 węzłów, co uznano za prędkość maksymalną.

Imponujące wymiary to jedyne atuty nowego trimarana, zastosowano w nim kilka nowinek, o których skipper, Francois Gabart, mówi niechętnie. – Na razie niech to pozostanie naszą tajemnicą, mówi w rozmowie telefonicznej. Nie chcemy ujawnić od razu wszystkiego. Największe zaskoczenie budzi konstrukcja kokpitu. Konstruktorzy, Marc van Peteghem i Vincent Lauriot –Prévost z biura VPLP, zastosowali nowatorskie rozwiązania przykrycia dużej części 12-metrowego kokpitu dachem, na którym umiejscowiono zestaw paneli słonecznych zasilających jachtową elektronikę. Powstała namiastka kabiny bez ścian bocznych, ale dzięki zachowaniu wysokości stania załoga ma nienotowane na innych tego typu jachtach warunki pracy w każdych warunkach, o aspekcie bezpieczeństwa nie wspominając. To rozwiązanie pociągnęło za sobą kolejne niespodzianki, zejście do kabiny przesunięto na tył, a z przodu powstałej w ten sposób szoferki wygospodarowano miejsce na obszerny pulpit z kabestanami i młynkami. Uwagę zwraca zwłaszcza mocowanie tych ostatnich, zamontowane są nie do pokładu, a do przedniej ściany pulpitu, co zwiększa komfort pracy żeglarzy i zarazem daje poczucie większej przestrzeni i porządku na jachcie. Zaskoczeniem jest także pozbawienie zadaszenia stanowiska sternika, ale Francois spieszy z podpowiedzią, że to celowa robota, bo sternik musi mieć pełną widoczność, a ponadto komfort nieco rozleniwia kierowcę. Dla niego minimum wygody zapewniać ma uchylna osłona, żeby przy prędkości ponad 30 węzłów wiatr nie powyrywał mu z głowy włosów.

Francois stwierdził, że jacht zapewnia maksimum wygód, jakie można było „wycisnąć” z kadłuba centralnego. Jest oczywiście wysokość stania, obszerne schowki, łatwy dostęp do silnika, jednopalnikowa kuchenka i trzy koje w postaci węglowego stelaża obciągniętego siatką. Jest jeszcze kanapa do szybkiego spania w zejściówce, a także kolejna, przy stanowisku nawigatora. –Tyle miejsca nie miałem na żadnym dotychczasowym jachcie, stwierdził skipper. Na jachcie jest nawet toaleta, także węglowa oraz, wykonana z tego samego materiału, podstawka do kieliszków do wina, która wszelako w najważniejszych oceanicznych próbach jachtu nie weźmie udziału. Oczywiście wnętrze jest wykonane z węgla, nie jest widne, ale rezygnując z malowania oszczędzono aż 18 cennych kilogramów. Całość jest jednak doświetlona listwami i żarówkami LED, można zatem powiedzieć, że jacht także i pod tym względem nie odbiega od współczesnych standardów. Na całej jednostce zainstalowano aż 4 kilometry przewodów elektrycznych, co pokazuje jak skomplikowanym mechanizmem jest maszyna regatowa tej klasy.
Wiele elementów wyposażenia jachtu zostało wykonanych na specjalne zamówienie. Należą do nich wspomniane już kabestany młynkowe, rolery sztaksli, prowadnica szotów grota. To kosztowało majątek, ale sponsor wyłożył niezbędne środki finansowe. – Mieliśmy precyzyjny budżet zatwierdzony przez sponsora, trzymaliśmy się go z zegarmistrzowską precyzją i udało się nam go nie przekroczyć. No prawie, dodał nieco zmieszany Francois.
Prace koncepcyjne nad jachtem trwały 3 miesiące i był to najbardziej kreatywny okres projektu. Skipper przedstawił precyzyjnie swoje oczekiwania i przemyślenia, projektanci przekładali je na konkretne rozwiązania konstrukcyjne i tym sposobem posuwano się naprzód. -Nie było konfliktów na tym etapie, ale nie znaczy to, że we wszystkim się zgadzaliśmy. Na końcu każdego pomysłu stoi księgowy, co oznacza, że wodze fantazji nie mogą być puszczone dowolnie. Większość moich uwag została uwzględniona, co oznacza, że jest to dla mnie jacht niejako skrojony na miarę, cieszy się Francois. – Od dwóch miesięcy testujemy jacht na wodzie i przyznam, że zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Mamy dużo pracy, ale z dnia na dzień widać postęp w naszych działaniach. Jacht jest doskonale przygotowany, a testowe rejsy pokazują, że jego granice możliwości są wciąż daleko.

„Macif” jest mniejszy od swoich największych rywali, 140-stopowego „Spindrift 2”, ex „Banque Populaire V”, 105-stopowego „IDEC Sport”, ex „Groupama 3” i „Banque Populaire VII” czy 103-stopowych „Sodebo” i „Sodebo Ultime”, ex „Geronimo”. To przemyślana taktyka, nowa ekipa postawiła na mniejsze wymiary jachtu, ale znacznie mniejszy ciężar i łatwość obsługi przez mniej liczebną załogę. –Jesteśmy optymistami, zrobiliśmy bardzo dokładne badania, o szczegółach których nie mogę mówić, taka długość jachtu nie jest przypadkiem, a wynikiem tych symulacji, dodaje Gabart.
Nad budową, trwającą półtora roku, w którą zaangażowało się bezpośrednio 25 osób, czuwał Pascal Bidegorry, człowiek bardzo doświadczony, który był budowniczym i pierwszym skipperem 140-stopowego trimarana „Banque Populaire V”. On też jest partnerem w regatach dwuosobowych, zawiaduje również techniczną stroną projektu. Doświadczony duet żeglarzy, świetny jacht i duży budżet to recepta na sukces w regatach, problem jednak w tym, że nie tylko ten zespól tę receptę zna.
Pierwszy start, udział w regatach Transat Jacques Vabre, przyniósł zwycięstwo dwuosobowej załodze. Jacht płynął prawie 6500 mil ze średnią prędkością 21 węzłów, co było świetną zapowiedzią kolejnych wyczynów. Rok później w regatach samotników Transat Gabart wygrał atlantycki wyścig, a w 2027 roku François Gabart ustanowił nowy światowy rekord żeglarski w opłynięciu globu, wynoszący 42 dni, 16 godzin, 40 minut i 35 sekund. Podczas tego rekordowego rejsu dookoła świata, samotnie, François Gabart pokonał 850,68 mil w ciągu 24 godzin.
W 2021 roku jacht został sprzedany i obecnie żegluje pod nazwą „Actual Ultim 3”.