89 lat temu, 28 stycznia 1934 roku, w Gdyni ukazał się pierwszy numer czasopisma „Latarnia Morska”.
„Latarnia Morska” była tygodnikiem popularnym, ukazującym się w Gdyni przez niecałe dwa lata. Na fali zwiększonego zainteresowania miastem będącym symbolem budowy nowej Polski stworzono dwa periodyki. Pierwszym z nich były „Wiadomości Portu Gdyńskiego” o charakterze gospodarczym, koncentrującym się na pracy portu i adresowane do wąskiego kręgu odbiorców. „Latarnia Morska” miała w założeniu wypełniać lukę w kategorii pism popularnych, magazynowych, informującym o życiu portowego miasta, ale w sposób znacznie lżejszy, dostępny dla przeciętnego czytelnika. W pierwszym numerze, w artykule redakcyjnym, precyzyjnie wyrażono credo nowego pisma: „Nie ulega wątpliwości, że każdy myślący obywatel Polski pragnie wiedzieć, jak się umacnia nasz stan posiadania nad Bałtykiem, aby tem skuteczniej mozolnie i materialnie pomagać Państwu w budowie wielkiego dzieła, które przyszłym pokoleniom ma dać potęgę gospodarczą, a krajowi siłę Mocarstwa.[1]
Pismo było drukowane na papierze gazetowym, miało ciekawą szatę graficzna i było tanie, cena egzemplarzowa została ustalona na 30 groszy. Od numeru 24/1934 zdrożało do 35 groszy, a do 50 groszy podniesiono cenę z końcem roku. Wydawcą pisma była lokalna spółka Balto-Polak mająca swoją siedzibę przy ul. Starowiejskiej 35 w Gdyni, a więc w samym centrum miasta. Firma była związana z gospodarką morską, a w wydawaniu tytułu dostrzegła szansę na dodatkowe przychody. Kiedy okazało się, że „Latarnia” nie przynosi spodziewanych dochodów, wydawanie pisma przejęła nowoutworzona firma Wydawnictwo Latarni Morskiej. Kolejnym krokiem w rozwijaniu tytułu było przejęcie druku periodyku, który począwszy od lata 1934 roku był wykonywany we własnej drukarni, co wpłynęło na obniżenie kosztów funkcjonowania wydawnictwa.
Pierwszym redaktorem był J. Przewłocki, który kierował tytułem zaledwie przez dwa miesiące. Po nim w fotelu redaktora zasiadł Augustyn Kryński, który po trzech miesiącach, od numeru 15/1934, został wymieniony przez Jana Krenza. Od numeru 28/1934 pracami redakcji kierował Kazimierz Purwin, aby po trzech miesiącach zostać zastąpionym przez Przewłockiego wracającego do redakcji po przerwie. Tak częsta wymiana redaktora odbiła się na linii wydawniczej, każdy z nich miał bowiem własne pomysły na uatrakcyjnienie pisma, a nie zawsze były to pomysły spójne. W konsekwencji często zmieniano zawartość tytułu, co nie sprzyjało stworzeniu atmosfery przywiązania do pisma i nie budowało jego stabilnej pozycji na rynku wydawniczym. Stałym elementem były wyrażane nadzieje na rozwój Polski w kierunku mocarstwowym i dynamiczny rozwój Gdyni jako okna na świat nowej Polski.[2] „Przez morze do mocarstwa należy płomiennemi literami wypisać na narożnika wszystkich ulic w polskich miastach. Trzeba je głosić wszędzie i wszystkim. Niech małe dzieci uczące się alfabetu znają to zawołanie Polski dzisiejszej, albowiem musi się ono stać jawą żywą – kolosem, w którego żyłach pulsować będzie krew gorąca.”[3] (pis. oryg.) W „Latarni” postulowano budowę silnego przemysłu stoczniowego upatrując w tym szansę na rozwój miasta i regionu, tworzenie nowych miejsc pracy i bardziej kompleksową ofertę dla gospodarki morskiej. Dostrzegano ten problem w szerszym kontekście, kryzysu gospodarczego wczesnych lat trzydziestych i będącym jego konsekwencją wzrostu bezrobocia. „Kwestja rozpoczęcia budowy okrętów w Gdyni też ma swoje poważne znaczenie. Nie możemy stale kupować naszych statków zagranicą jest to bowiem interesem nieszczególnym. Z całego szeregu przyczyn – a po pierwsze dlatego, iż w ten sposób olbrzymie sumy kapitału płyną do obcych – po drugie nie zatrudniamy własnych bezrobotnych i nie używamy polskiej stali, której pod dostatkiem produkujemy.”[4]
„Latarnia” nie stroniła od patriotycznych tekstów, wśród których wybijał się bardzo obszerny materiał pióra Andrzeja Wachowiaka odwołujący się do działania młodzieży w nowych realiach Polski po odzyskaniu niepodległości.[5]
Do wiodących zagadnień poruszanych na łamach pisma należała także sprawa osadnictwa słowiańskiego na ziemiach Pomorza oraz sprawy lokalne, których znaczenie nie wykraczało poza obszar regionu. Pisywano wiele o lokalnych bolączkach mieszkańców, służbie zdrowia, komunikacji, ale też kilka materiałów poświęcono propozycji budowy gmachu dla miejscowej filharmonii.
Rys. 107. Liczba wydań czasopisma „Latarnia Morska” w latach 1934-35
Charakterystyczne dla pisma było niezajmowanie konkretnego stanowiska w przedstawianych sprawach. Dziennikarze pokazywali problemy z różnych punktów widzenia, ale opinię pozostawiali czytelnikowi.
„Latarnia” nie znalazła społecznego poparcia czytelników wyrażającego się wysokim nakładem, na co złożyły się częste zmiany redaktorów, a ponadto przyjęła formułę pisma lokalnego, co ograniczyło zasięg tytułu do mieszkańców miasta, co nie zagwarantowało rentowności. W 1935 roku zdołano wydać zaledwie dwa numery po czym tytuł zniknął z rynku.
[1] (ba), Od Redakcji „Latarnia Morska” nr 1/1934, str. 4-5
[2] (ba), „Znaczenie portu Gdynia”, „Latarnia Morska” nr 1/1934, str. 2-3,, (ba), „Polska polityka morska”, tamże, nr 4/1934. Str. 2
[3] (ba), „Droga do mocarstwa”, „Latarnia Morska”, nr 2/1934, str. 2
[4] (ba), „Problem Gdyni”, „Latarnia Morska, nr 3/1934, str. 2
[5] Andrzej Wachowiak, „O polski światopogląd morski”, „Latarnia Morska” nr 3/1934, str. 4 i 6, tamże, nr 4/1934, str. 3-4, tamże, nr 5/1934, str. 3-4, tamże, nr 6/1934, str.3-4, tamże, nr 7/1934, str. 3