W podwarszawskiej Kobyłce, nieopodal drogi krajowej nr 634 wiodącej z Warszawy do Wołomina, leży niezwykle ciekawe miejsce.
Tutaj można znaleźć mnóstwo ciekawych rzeczy związanych z morzem, żeglarstwem, marynistyką. Obrazy, figurki, kotwice, meble w stylu marynistycznym bardzo często znajdują się w ofercie i szybko znikają, bo moda na nie rośnie. To na ogół bardzo oryginalne przedmioty, praktycznie na każdą kieszeń. Są tu zarówno meble powyżej tysiąca złotych jak też drobiazgi po kilka złotych. Największym meblem był zestaw regałów o długości 3,60 metra, ciężki, solidny i kuszący klientów od kilku tygodni, najmniejsze to łyżeczki i podstawki do jajek. Dużym powodzeniem cieszą się stare kufry i to zarówno te gotowe do wstawienia do nowego wnętrza jak też te wymagające generalnej renowacji.
Kopalnia Staroci to sklep słynący nie tylko w okolicy, bo ściągają tutaj klienci z całej Warszawy. Co oferuje? Starocie, antyki, meble, ale także morskie pamiątki, obrazy i gadżety. Niepozorne baraki i przemysłowe namioty skrywają prawdziwe skarby, także marynistyczne. Czasem trafiają się absolutne rarytasy. W ubiegłym roku w ofercie był średniowieczny kredens, który czekał na swego nabywcę kilka miesięcy, bo specjalnie pod niego nowy właściciel przeprojektował dom, aby wyeksponować go w salonie. Zazwyczaj jednak można tu zdobyć meble przedwojenne, także w stylu art deco, nie brakuje także perełek skandynawskiego designu z lat 60., foteli, krzeseł czy komód. Skala przedsięwzięcia jest ogromna, w ofercie znajduje się około 1000 obrazów, wśród których można znaleźć ciekawe marynistyczne prace twórców skandynawskich, około 250 zegarów ściennych, tysiące elementów zastawy stołowej, kila setek stołów i krzeseł, zarówno w zestawach jak też pojedynczych. Oferta odświeżana jest co 2 tygodnie, rotacja oferowanych przedmiotów jest bardzo szybko bo zainteresowanie klientów nie maleje. Z rozmów z nimi wynika, że ściąga ich tu możliwość nabycia oryginalnych elementów wystroju wnętrz, niepowtarzalnych, wykonanych z solidnych materiałów i unikatowych, tych, którzy szukają czegoś więcej niż zunifikowanej oferty sklepów sieciowych.
Szefem firmy jest pan Marcin Soból, z zawodu inżynier elektryk i informatyk. Przez wiele lat pracował w zawodzie, był programistą, ale uznał, że informatyka nie jest jego powołaniem. -To jednak nudne zajęcie, wahałem się kilka lat, ale ostatecznie to rzuciłem, założyłem Kopalnię i teraz mam, co chciałem, mówi pan Marcin. Komputery mnie znudziły, uznałem, że to nieco bezduszne zajęcie. Lubi kontakt z ludźmi, a firma taka jak ta, daje mnóstwo okazji do poznania ciekawych ludzi. Drugim argumentem przemawiającym za podjęciem tego ryzyka było zamiłowanie do staroci. -Zawsze to lubiłem, mówi, praca taka jak ta stwarza nieograniczone możliwości obcowania ze starociami, to stało się teraz moją pasją, uzupełnia pan Marcin.
Z połączenia dwóch pasji powstała firma, która przez 3 lata istnienia wychowała wokół siebie grono stałych klientów. Ludzie do nas wracają, mamy wielu stałych klientów szukających u nas elementów wyposażenia wnętrz, mebli, lamp i wszelkiego rodzaju gadżetów, które mamy w swojej ofercie. Każda wizyta to okazja do rozmowy, stali klienci są tutaj szczególnie serdecznie witani, tworzy się serdeczna więź, która ściąga tu ludzi nie tylko z okolicy, ale także z daleka, praktycznie z całej Polski.
W tym biznesie także można odnotować pewną sezonowość, koniec roku to zwiększony popyt na meble, zegary ścienne i obrazy. Wówczas bowiem ludzie wykańczają swoje mieszkania i domy i poszukują rzeczy do wyposażenia nowego lokum. Wiosna to wzrost sprzedaży mebli i wyposażenia do ogrodów.
Oferta Kopalni Staroci spotkała się z tak wielkim zainteresowaniem klientów, że 800 metrów kwadratowych szybko okazało się za mało. Ciasno tutaj, wąskie korytarze wśród rzędów mebli są może niewygodne, ale tworzą niebywałą atmosferę. –Planuję ekspansję, ale ograniczają nas możliwości lokalowe, tutejszy teren wykorzystaliśmy już do maksimum, mówi pan Marcin. Mam pomysł na rozwinięcie biznesu, pracuję nad tym, na razie jednak nie chciałbym zdradzać szczegółów, mówi na zakończenie naszej wizyty szef.