398 lat temu, 16 stycznia 1625 roku, król szwedzki Gustaw II Adolf podpisuje z Henrikiem Hybertssonem kontrakt na budowę okrętu „Vasa” .
„Dobrobyt naszego kraju zależy w pierwszej kolejności od Pana Boga, w drugiej zaś od naszej floty” twierdził król Gustaw II Adolf przystępując do budowy okrętu. Okręt zszedł na wodę w niedzielę 10 sierpnia. Zapowiadały się wielkie celebracje bo pogoda dopisała, a swą potęgą Vasa budził respekt i zaciekawienie mieszkańców Sztokholmu jeszcze w trakcie budowy. Okręt ruszył, po pierwszych metrach pokonanych za pomocą kotwic, padły komendy do stawiania żagli. Postawiono cztery z dziesięciu żagli i „Vasa” rozpoczął swą morską służbę. W słabym, ale nieco porywistym wietrze, okręt przechylił się na burtę zawietrzną i po przebyciu zaledwie 1300 metrów zatonął na oczach licznie zgromadzonej na brzegu publiczności. Katastrofa okrętu była tak nieoczekiwana, że wraz z jednostką poszła na dno cała załoga, a ofiar doliczono aż pięćdziesiąt. Król nie był obecny na uroczystości, brał udział w kampanii na terenie Prus i wieść o zagładzie „Vasy”dotarła do niego dopiero po dwóch tygodniach. Zarządzono dochodzenie mające wyjaśnić przyczyny wypadku. W liście do króla Rada Królewska opisywała okoliczności wypadku: „Gdy okręt dopłynął do zatoczki na wysokości Tegelviken wiatr mocniej wydął żagle i okręt zaczął silnie się przechylać na stronę zawietrzną. Zanim osiągnął wysokość Beckholmen wyprostował się nieco, ale potem położył się na burcie, a woda wartkim strumieniem wdarła się przez furty armatnie do środka. Tonął powoli, pod żaglami, z łopoczącymi flagami, wszystkich pociągając za sobą na dno.” Podczas przesłuchań szybko okazało się, że przyczyną katastrofy była źle obliczona stateczność kadłuba, a na to nałożyła się chęć uzbrojenia Vasy w ciężkie działa umieszczone na górnym pokładzie. Tak więc ciężar winy zdjęto z załogi, którą początkowo podejrzewano o pijaństwo i błędy w sztuce. Decydujące znaczenie miała opinia kapitana żaglowca Sofringa Hanssona, który szeroko opisywał błędy w projekcie „Vasy” powodujące dramatyczny skutek. Teraz skoncentrowano się na pracy konstruktora i budowniczego, Holendra Henryka Hybertssona. Ten jednak zmarł niemal na rok przed wodowaniem jednostki, a prace kontynuował inny mistrz szkutniczy, Hein Jakobsson. Bronił się, że okręt zbudowany został w najdrobniejszych szczegółach zgodnie z planami zatwierdzonymi przez samego króla, a liczba i ciężar armat była wielokrotnie sprawdzana i zgadzała się co do sztuki i kilograma. Specjalną komisję powołaną przez władcę ostatecznie przekonał bosman, Joran Matsson, który przypomniał, że przed wyruszeniem w rejs sprawdzano stateczność „Vasy” w porcie, kiedy to trzydziestu marynarzy biegało z burty na burtę. Ówczesną próbę trzeba było szybko przerwać, ponieważ okręt zaczął się niebezpiecznie przechylać. Temu eksperymentowi przyglądał się bacznie admirał Klas Fleming, bardzo wpływowa postać na dworze królewskim, który jednak nie podjął żadnych starań by wszystko jeszcze raz sprawdzić. Nie wstrzymał prac, zezwolił na wyjście okrętu w pierwszy rejs. Ostatecznie uznano, że załoga i budowniczowie nie są winni, a wyższych rangą oficerów i dworzan nie pociągnięto do odpowiedzialności. „Vasa” przeleżał na dnie Bałtyku dokładnie 333 lata, dziś jest ozdobą stolicy Szwecji i jedną z atrakcji turystycznych, ale to już zupełnie inna historia.
„Vasa” to królewski galeon budowany przez 2 lata dla wzmocnienia floty. Kiedy w sierpniu 1628 roku spływał na wodę, zapewne nikt z obecnych nie przewidział jego dalszego losu. Okręt zatonął wskutek błędnego rozmieszczenia balastu i zbyt wysoko umieszczonych dział. Na oczach licznej widowni doszło do kompromitacji budowniczych, którzy nie przewidzieli skutków błędnych decyzji.
Kiedy w 1956 roku badacz Anders Franzén odkrył wrak okrętu „Vasa”, wiadomo było, że tylko kwestią czasu jest jego wydobycie. Prace poszukiwawcze trwały 4 lata, w końcu udało się zlokalizować okręt, który przed wiekami przysporzył wstydu koronie. W 1957 roku wydobyto na powierzchnię pierwsze fragmenty poszycia, przez kolejne dwa lata nurkowie z niemałym trudem , ale z najwyższą ostrożnością, wykonali pod kadłubem okrętu podkopy, w przyszłości mające umożliwić przeciągnięcie lin pomocnych w wydobyciu kadłuba na powierzchnię. Już pierwsza próba przyniosła powodzenie, kadłub drgnął nie rozsypując się na kawałki, co dobrze rokowało. Kolejne działania miały na celu ściągnięcie „Vasy” na płyciznę, by tam poddać ją szczegółowym oględzinom. Ustalono, że w otworach powstałych po wypadnięciu nitów konieczne będzie zastosowanie uszczelnienia, co zajęło kolejnych kilka miesięcy. Operacja podnoszenia wraku została przeprowadzona 24 kwietnia 1961 roku i była transmitowana przez szwedzką telewizję. Kadłub udało się utrzymać w jednym kawałku, co uznano za sukces i 5 maja spoczął on w specjalnie przygotowanym suchym doku. Teraz konieczne było spryskiwanie wodą wysłużonego drewna aby utrzymać wilgotność materiału. Już jednak w kilka tygodni później dodano specjalistyczny środek konserwujący wiążący włókna w całość i pozwalający na jego pozostawienie na powietrzu. Mgła, która otaczała okręt, dodawała mu tajemniczości, ale jej zadaniem było wniknięcie w pory drewna, które kilka wieków spędziło pod wodą. Proces trwał kilka lat i ściągał do Sztokholmu tysiące widzów chcących oglądać to niezwykłe widowisko. Media postulowały jak najszybsze udostępnienie okrętu do zwiedzania, jednak naukowcy studzili zapał argumentując, że pośpiech w tym przypadku oznacza szybką destrukcję zabytku.
Długo trwały dysputy, co zrobić ze szczątkami członków załogi, które odkryto wewnątrz. Ostatecznie ustalono, że odbędzie się pochówek odnalezionych kości na pobliskim cmentarzu, a ceremonia miała nader uroczysty charakter. Pośród różnych artefaktów wydobytych z wnętrza, było także 14 tysięcy różnych drewnianych elementów, które poddano pieczołowitej konserwacji , a które w przyszłości miały stanowić uzupełnienie ekspozycji. Ze szczególnym pietyzmem obchodzono się z żaglami, które po 333 latach poddano zabiegom konserwatorskim i uratowano dla zwiedzających. Okręt udało się zrekonstruować w 95 procentach, zachował się cały kadłub, wnętrza, które nie są dostępne dla zwiedzających i wiele przedmiotów codziennego użytku marynarzy.
Kiedy trwały prace specjalistów, rozstrzygnięto konkurs na projekt budynku muzeum, które mogłoby pomieścić zabytek. Był na tyle wielki, że nie mieścił się do żadnego istniejącego obiektu, a było dla wszystkich jasne, że musi zostać odpowiednio wyeksponowany. Projekt wykonała pracownia architektoniczna Månsson Dahlbäck Arkitektkontor, firma znana z łączenia tradycji z nowoczesnością. Projekt udostępniony do publicznej oceany budził mieszane uczucia, ale więcej było głosów akceptujących formę planowanej ekspozycji. Zrezygnowano z instalowania masztów na swoich miejscach, ponieważ zagrażałoby to bezpieczeństwu zwiedzających. Zamiast tego wkomponowano je w elewację budynku dodając mu dodatkowej dynamiki. Gmach ukończono w 1990 roku. Do budowy zużyto 10 000 m³ betonu. Budynek muzeum zajmuje powierzchnię 12 700 m², jego kubatura wynosi 117 000 m³, a powierzchnia okien – 55 000 m². Miedziany dach ma powierzchnię 12 000 m² i waży ok. 100 ton.. Muzeum otwarto 15 czerwca 1990. 26 kwietnia 2011 liczniki zainstalowane w muzealnych drzwiach zarejestrowały 30-milionowego zwiedzającego, Amerykankę Kristine Herb.
W rankingu najciekawszych światowych muzeów, opracowanym przez czytelników „TripAdvisor.pl”, Vasa Museum zajęło 5 lokatę wyprzedzając tak znane placówki jak londyńskie Victoria and Albert Museum, paryski Luwr czy Rijksmuseum w Amsterdamie.
foto wikipedia.org/ domena publiczna