Historia rekordu trasy z Nowego Jorku do San Francisco liczy sobie ponad 170 lat i za sprawą wyczynu jachtu „Maserati”, nabrała rumieńców. Przez ponad półtora wieku próbę podejmowało wielu śmiałków, jednak udało się to nielicznym.
Sierpień 1851 roku zapisał się w dziejach żeglarstwa szczególnie. 22 sierpnia w wyścigu wokół wyspy Wight zwyciężył szkuner America, co było początkiem najsłynniejszej i trwającej po dziś dzień rywalizacji o Srebrny Dzban. Ale 9 dni później, ostatniego dnia miesiąca, do San Francisco dopłynął z Nowego Jorku „Flying Cloud”. To także był przełom, choć na tej trasie w dobie trwającej gorączki złota pływało kilkadziesiąt statków miesięcznie.
W powszechnej świadomości rekord tego żaglowca przetrwał aż do roku 1989, kiedy to poprawił go jacht klasy Open 60 „Thursday’s Child” Amerykanina Warrena Luhrrsa. Ten błąd można znaleźć w wielu publikacjach, i czym prędzej należy go sprostować. Otóż w 1851 roku „Flying Cloud” żeglował 89 dni i 21 godzin i stał się pierwszym statkiem, który pokonał tę trasę w czasie poniżej 100 dni. Ale w 3 lata później ten sam żaglowiec popłynął jeszcze szybciej i własny rekord poprawił o 13 godzin. To jeszcze nie koniec. W 1880 roku ustanowiono kolejny rekord, kliper „Andrew Jackson”, dziś już niemal całkiem zapomniany, dopłynął do San Francisco w 89 dni i 4 godziny. Tylko te trzy próby zakończyły się wynikiem poniżej 90 dni, choć wszystkich rejsów było kilka tysięcy. To właśnie ten rekord czekał na swego pogromcę aż 99 lat i był najdłużej istniejącym rekordem żeglarskim. Wreszcie w 1989 roku Warren Luhrs z 3-osobową załogą uzyskał czas 80 dni i 20 godzin.
Po latach wydarzenia nabrały przyspieszenia. Isabelle Autissier, pierwsza kobieta, która ukończyła wokółziemskie regaty żeglarskie, BOC Challenge w 1991 roku, do kolejnych, zaplanowanych na 1994 rok, przygotowała jacht „Ecureuil Poitou-Charentes 2”, projekt klasy Open 60 autorstwa Jeana Berreta. Przepiękny jacht, a zarazem naszpikowany nowinkami technicznymi, min to właśnie na tej wielkości jednostce zastosowano po raz pierwszy uchylny kil czy ruchomy bukszpryt. Na pierwszą ostrą próbę wybrano bicie rekordu przez Horn. Jacht spisywał się znakomicie, był bezawaryjny, a 4-osobowa załoga, walczyła dzielnie mimo niesprzyjającej pogody. Żeglarze mieli kłopoty na Hornie, ponieważ wiało zbyt silnie, a następnie problemy napotkali u kresu rejsu, bo wiało zbyt słabo. Uzyskali bardzo dobry czas, 63 dni, 5 godzin i 55 minut i średnią prędkość prawie 10 węzłów. Po latach Isabelle mówi: – To była bardzo śmiała próba, właściwie nie wiedzieliśmy do końca, na co się porywamy. Krytyczne momenty mieliśmy na Hornie, kiedy dwukrotnie zawracaliśmy z powodu huraganowego wiatru. Potem było już lżej i pokazaliśmy, że jesteśmy dobrze przygotowani, a jacht praktycznie nie miał wad. Ale odcinek na Hornie będę pamiętała długo, bo to był ciąg wyjątkowych zdarzeń, nie zawsze przyjemnych.
Na kolejną próbę nie trzeba było długo czekać. Cztery francuskie jachty w 1998 roku wystartowały w incydentalnych regatach Route d’Or. Wygrał Yves Parlier i 3-osobowa ząłoga, a oprócz zwycięstwa żeglarze ustanowili także nowy rekord trasy z wynikiem 57 dni.
Kolejny rekord, próba katamarana „Gitana 13”. Ponad tydzień jacht skradał się na Hornie w oczekiwaniu na dogodny moment do ataku wokół groźnego przylądka. Skipper, Lionel Lemonchois, bał się ryzykować żeglugi w huraganowym wietrze na dwukadłubowcu, do tego podczas halsówki. Po minięciu Hornu w ciągu zaledwie kilku dni przedostali się z zimowej scenerii południa Ameryki, lodowców, wiatru i zimna w strefę tropikalną i temperatury powyżej 40 stopni. Dla organizmu taka gwałtowna zmiana zawsze oznacza słabość i konieczność adaptacji, w tym przypadku presja rekordu była duża i nie zwracano uwagi na drobiazgi.
Nowy rekord trasy Nowy Jork – San Francisco ustanowił w 2013 roku jacht klasy VOR 70 „Maserati”. Na pokonanie dystansu potrzebował zaledwie 47 dni bijąc dotychczasowy rekord o ponad 10 dni.
Początkowo wszystko układało się znakomicie, wiatr wiał z dobrego kierunku, a jacht szybko pokonywał kolejne mile. Problemy zaczęły się po dwóch tygodniach, kiedy załoga dotarła na południową półkulę. Wyż Świętej Heleny spowolnił rejs, ale załoga wciąż utrzymywała przewagę w hipotetycznym wyścigu z francuskim jachtem „Aquitaine Innovation”, który tę trasę przepłynął 15 lat wcześniej. „Maserati”, dawny „Ericsson 3” z regat Volvo Ocean Race, żeglował regularnie z prędkością powyżej 20 węzłów, rekordową prędkość na poziomie 33 węzłów odnotowano w początku stycznia. Szybko zbliżał się do Hornu, który miał dać odpowiedź na temat szans na rekord trasy.
Tym razem załodze dopisało szczęście, trafili na bardzo sprzyjającą pogodę i praktycznie bez straty czasu przepłynęli na Pacyfik. Tutaj sytuacja zmieniła się diametralnie. W ciągu zaledwie 6 dni temperatura podniosła się o aż o 34 stopnie Celsjusza, a członkowie załogi zamienili ciężkie sztormiaki na koszulki z krótkim rękawem. Jacht musiał nadkładać drogi, ale dzięki szybkości wciąż miał szanse na dobry wynik. Ostatnie mile przed mostem Golden Gate w San Francisco to uciążliwe oranie morza i mozolne zdobywanie mil. Wreszcie udało się, „Maserati” ustanowił rekord bijąc poprzedni o ponad 10 dni. Wcale nie jest jednak najszybszym jachtem na tej trasie, ponieważ kilka lat wcześniej wynik 43 dni uzyskał katamaran „Gitana 13”.
Podstawowe dane techniczne jachtu „Maserati”
długość całkowita 21.5m
szerokość 5.7m
zanurzenie 5.3m
wysokość masztu 31,5 m
powierzchnia żagli
grot 172m²
genua 140m²
spinaker 500m²
balast 12,500 kg
Historia rekordu Nowy Jork – San Francisco:
Trasa z Nowego Jorku do San Francisco to klasyczny szlak żaglowców z okresu gorączki złota. Prowadzi wzdłuż wybrzeża USA następnie „muska” Karaiby i wiedzie wzdłuż wschodniego wybrzeża Ameryki Południowej. To stosunkowo łatwy odcinek, na przeszkodzie stoi jedynie Golfstrom w początkowej fazie, ale można go uniknąć żeglując bliżej brzegu. Po minięciu równika i zejściu na południe, gwałtownie obniża się temperatura. Jeśli jacht pokonuje w ciągu doby dystans 400 Mm, czyli około 740 km, to po trzech dniach załoga żegluje już ubrana w sztormiaki oceaniczne.
Punktem zwrotnym jest Przylądek Horn, trzeba go przepłynąć pod wiatr i pod prąd, co już samo w sobie jest wyczynem nie lada. Kiedy wieje z siłą sztormu, żaden jacht nie ma wielkich szans na przepłynięcie przylądka. Później trzeba mozolnie piąć się w górę wzdłuż wybrzeży Chile. Tu ponownie pojawia się problem temperatur, tylko odwrócony.
Po minięciu Panamy pozostaje ostatnia prosta do San Francisco. Tutaj problemem są rozległe niże na Pacyfiku, wymuszające odejście daleko na zachód. Ponadto silny prąd spycha jachty na południe, co z pewnością żeglugi nie ułatwia. I wreszcie ostatnia faza rejsu, z portem docelowym. Tutaj we znaki dają się mgły, w tym rejonie bardzo częste, a wraz z nimi obniżenie temperatury.
Licząca 13 225 mil morskich trasa to wyzwanie szczególne, a najlepsze wyniki rejestrowane są już od 1851 roku.
1854 r. „Flying Cloud” – 89 dni, 21 godzin
1860 r. „Andrew Jackson” –
1989 r. Warren Luhrs, „Thursday Child” – 80 dni, 20 godzin
1994 r. Isabelle Autissier, „Ecureuil Poitou Charrentes 2”, 62 dni, 05 godzin
1998 r. Yves Parlier , „Aquitaine Innovations” – 57 dni, 03 godziny, 02 minuty
2008 r. Lionel Lemonchois, „Gitana 13” – 43 dni, 38 minut (katamaran)
2013 r. Giovanni Soldini, „Maserati”, 47 dni, 42 minuty, 29 sekund