68 lat temu, 28 maja 1956 roku, urodził się Francis Joyon, francuski żeglarz oceaniczny, posiadacz rekordów w samotnym żeglarstwie: opłynięcia świata pod żaglami, rekordzista trasy z Kadyksu na San Salvador i trasy z Nowego Jorku do Przylądka Lizard.
Kariera Francisa Joyona pełna jest zakrętów i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Na szersze wody wypłynął w 1988 roku, a więc jak na Francję dość późno, bo w wieku 32 lat. Na katamaranie JB Express zajął 3 miejsce w lokalnych regatach. Dwa lata później był 10 w regatach Rumowych i pokazał wówczas, mimo awarii jachtu BPO, że na tej robocie zna się jak mało kto. Przez kolejne lata żeglował w różnych regatach, ale były to imprezy pośledniejszej rangi. Przełom nastąpił w roku 1995 kiedy trochę nieoczekiwanie podpisał kontrakt z bankiem Populaire owocującym długoterminową umową i zbudowaniem trimarana 60-stopowego. – Złożyłem dziesiątki ofert w różnych firmach, miałem kilka rozmów, ale konkretów nie było, wspomina tamte czasy Francis. – Kiedy już wszystko sobie odpuściłem, zadzwonił jakiś facet i zapraszał na spotkanie. Nawet do końca nie wiedziałem, dokąd idę. Po tym spotkaniu wszystko się dla mnie zmieniło, a za dwa tygodnie w kieszeni miałem już podpisaną umowę.
Zajął 2 miejsce w Transat Jacques Vabre, 2 w wyścigu z Dubec do St Malo, plasował się regularnie w czołówce, ale regaty wygrywał rzadko. Kiedy wiosną 2000 roku miał doskonale do sezonu przygotowany jacht, zerwano z nim kontrakt. To była wiadomość jak grom z jasnego nieba; nagle, z dnia na dzień został z niczym, a bank podpisał kontrakt z Lalou Rucaryolem, rywalem Francisa. Na pocieszenie oddano mu 5-letni jacht bo bank sfinansował budowę nowego. Wtedy Francis zaciął się i postanowił pokazać, że jest naprawdę dobry. W Transat New Man Star- Europe 1, dawnych regatach OSTAR, wystartował na wysłużonym jachcie, praktycznie bez sponsora. Przed startem uwijał się na pokładzie prawie sam, bo nie miał budżetu na zatrudnienie ludzi, niemal do ostatnich minut przed startem osobiście wykonywał wszystkie niezbędne prace. Nikt nie dawał mu szans, a jednak do Newport pierwszy dopłynął właśnie Francis, do tego przełamując barierę 10 dni. To była prawdziwa sensacja! Pikanterii całemu wydarzeniu dodaje fakt, że nowy Banque Populaire w pierwszym swym poważnym rejsie zatonął na środku Atlantyku.
Teraz sprawy potoczyły się nieco szybciej; posypały się propozycje współpracy, zaczął się rysować kolejny projekt. Mimo to lukratywnych kontraktów nie było. – Na przeszkodzie stoi charakter Francisa. On jest niesłychanie twardym człowiekiem, mówi ….., jeden z członków jego ekipy. – Stawia swoje warunki i konsekwentnie broni swoich racji. Jest absolutnie przekonany do swoich pomysłów, ale też wyjątkowo mało ugodowy, co z pewnością nie ułatwia mu kontaktów ze sponsorami. Do tego nie lubi dziennikarzy, jest człowiekiem bardzo zamkniętym w sobie. Taka postawa sprawia, że nie zjednuje sobie sprzymierzeńców dla swoich poczynań.
Ostatecznie zaufali mu szefowie grupy IDEC finansując rejs dookoła świata w 2003 roku. Zdecydowano wyczarterować słynny Sport Elec, jacht, na którym Olivier de Kersauson opłynął w rekordowym czasie świat, tyle, że był to rejs załogowy. 92-stopowy trimaran został pospiesznie adaptowany do żeglugi samotnej, ale wiele nie zdołano zrobić. Budżet był niewielki, czarter jachtu, kilka nowych żagli i rebranding jachtu. Na zakup nowego grotżagla środków już nie wystarczyło. Mimo to Francis nie wahał się ani chwili, popłynął i w lutym 2004 roku ustanowił rekord żeglugi wokółziemskiej z wynikiem 72 dni, 22 godziny, 54 minuty i 22 sekundy. Znów był na ustach wszystkich, choć do udzielania wywiadów się nie garnął. W tym samym sezonie do swego dorobku dorzucił rekord trasy z Kadyksu na San Salvador, a w następnym sezonie ustanowił rekord trasy z Nowego Jorku do Lizard w kategorii samotników. Po dopłynięciu do Anglii w 6 dni i 4 godziny i ustanawiając po drodze rekord 24-godzinnej żeglugi (542,7 Mm) po raz kolejny w jego karierze dokonuje się zwrot akcji. W drodze z Anglii do poru macierzystego nie wytrzymuje kondycyjnie, zasypia za sterem, a jacht wjeżdża na skały w Normandii. Ze słynnej jednostki udaje się odzyskać kabestany i trochę elektroniki. Nie było zatem fetowania bohatera, wiwatujących tłumów i odznaczeń, Francis chyłkiem dotarł do domu i tam w samotności godził się z porażką.
Światową prasę obiegły informacje o rekordach jachtu, koncern zapragnął zdyskontować te sukcesy, tym razem do akcji włączono dział marketingu grupy i uruchomiono większy budżet. Zbudowano jacht, wzorowany na poprzednim, duże środki przeznaczono na promocję projektu i IDEC 2 wyruszył w piątek 23 listopada w kolejny rejs po rekord. Wynik 57 dni był tak dobry, iż wydawało się, że przetrwa lata. Nie przetrwał. Ale Francis pozyskał kolejny jacht, „IDEC Sport” , ex „Groupama 3” i „Banque Populaire VII” i na nim pokazał dopiero, co znaczy oceaniczne żeglarstwo. Ustanowił rekord opłynięcia świata płynąć 40 dni, ponadto żeglując samotnie opłynął świat w 42 dni. Jego załogowy wyczyn przez 7 lat nie został dotąd poprawiony, a Francis jest żeglarzem, który Jules Verne Trophy trzyma przy sobie najdłużej.
foto: Marek Słodownik (prawa zastrzeżone).