Dyskusja, która rozgorzała w środowisku wodniackim w Polsce po ogłoszeniu udziału polskiej załogi w regatach The Ocean Race spowodowała, że żeglarstwo powróciło na pierwsze strony gazet.
Można powiedzieć, że dawno nie było na ustach wszystkich Polaków i od dawno tak wiele o żeglarstwie w mediach nie powiedziano. W tej dyskusji warto jednak odwołać się do argumentów historycznych. Już bowiem w latach 20. ubiegłego stulecia, postulowano zorganizowanie wokółziemskiego rejsu polskich jachtów, planowano trasę, rozważano nawet rodzaje jachtów, jakie miałyby wziąć udział w tym przedsięwzięciu. Działo się to wszystko w okresie, kiedy pod polską banderą nie pływał jeszcze żaden jacht, kiedy kraj podnosił się z ruin i kiedy promocja Polski była dla większości naszych obywateli nic nie mówiącym hasłem.
Wielokrotnie w międzywojennej prasie podnoszono kwestię wyższości żeglarstwa morskiego nad śródlądowym odwołując się do doświadczeń autorów polskich jak też zagranicznych, tłumaczonych w polskiej prasie lub tylko na podstawie omawianych materiałów publikowanych w prasie zagranicznej.( (ba), „Podróże morskie i sport wodny – Doświadczenia osobiste w sporcie żaglowym”, „Żeglarz Polski” 1929) Pomijano przy tym zupełnie fakt odmiennej specyfiki żeglarstwa zagranicznego wynikającego z długoletniej tradycji kultywowanej przez kolejne pokolenia. Postulowano włączenie szkolenia żeglarskiego w głębi lądu do cyklu szkoleniowego niezbędnego dla każdego adepta żagli i uczynienie z żeglowania po wodach śródlądowych pierwszego etapu nauki. Pracujmy wytrwale każdego dnia na swych posterunkach dla dobra sprawy żeglarstwa polskiego z hasłem: Morze to cel! Żeglarstwo śródlądowe jedyny środek do osiągnięcia tego celu. (Wł. Ostrowski, „O żeglarstwie na Wiśle”, Sport Wodny” 1927,)
Dostrzegano także zainteresowanie żeglarstwem w środowisku wioślarskim, bardzo w okresie międzywojennym prężnym. To bardzo potężna grupa, oddająca się swojej pasji z wielkim zaangażowaniem, ale która coraz częściej myślała o zamianie wioseł na żagle dostrzegając w tym aspekt nie tylko odmiany na wodzie, ale wręcz nobilitacji towarzyskiej. W klubach wioślarskich coraz więcej słychać rozmowy na temat morza, coraz więcej wioślarzy zaznawszy rozkoszy żeglarstwa morskiego tęskni do tych niezmierzonych przestrzeni, za którymi kryją się inne kraje, inni ciekawi ludzie.( Jan Fischer, „Rozwój jachtingu morskiego”, Sport Wodny” 1934)
Żeglarstwo prezentowane było bardzo często w kontekście patriotyzmu, postrzeganego jako sposób na zwiększenie zainteresowania sprawami morskimi, ale także na zaszczepienie młodych ludzi ideologią państwa. Odwoływano się w tym kontekście do walorów sportu żeglarskiego, do jego korzystnego wpływu na młodych ludzi. Musimy sobie to otwarcie powiedzieć, że jesteśmy narodem szczurów lądowych, tem więcej więc musimy rozwijać i popierać sport żeglarski, który najbardziej ze wszystkich sportów zbliża nas do morza; tworzy ludzi o silnych nerwach, twardych i wytrwałych w walce z przeciwnościami.( Old Sailor, „Żeglarstwo sportowe w Polsce”, „Wioślarz Polski” 1925)(pis. oryg.)
Dużo miejsca na kolumnach żeglarskich poświęcono sprawie wokółziemskiego rejsu polskiego jachtu. Po zakończonym pomyślnie samotnym rejsie francuskiego żeglarza Alaina Gerbaulta prasa światowa pisała bardzo dużo o wyprawie podkreślając jej pionierski charakter i rozgłos, jaki żeglarz zyskał na całym świecie. Na tej kanwie przedstawiano systematycznie projekt wyprawy wokółziemskiej jachtu pod polską banderą. Widziano w tym śmiałym pomyśle sposób na popularyzację młodego państwa na arenie międzynarodowej, promocję żeglarstwa wśród Polaków, zwłaszcza młodego pokolenia oraz doskonały sposób na umasowienie żeglarstwa jako dziedziny o szczególnych walorach moralnych i zdrowotnych. O potrzebie wysłania w podobny rejs polskiej załogi w celach nie tylko sportowych, ale również propagandowych pisał głównie Mariusz Zaruski, który na łamach „Morza” namawiał koła przemysłowe do poparcia tej idei. Polska podróż naokoło świata musi się odbyć. Panowie lordowie polscy i przemysłowcy, ludzi bogaci i zamożni, odezwijcie się! Zamiast na Rivierę jednego roku wyruszcie za „Słupy Herkulesa” – na własnym szkunerze. Nie pływaliście dotychczas – to prawda, gdyż nie myśleliście o możliwości takiej przejażdżki morza się nie boicie – to wiem a pewno, wszak Polakami jesteście. Odpadają wam wszystkie przykrości podróży lądowej; hotele, taxisy, bilety, ekspresy, portjery. Nikt coprawda wam w pas kłaniać się nie będzie tytułując „panem hrabią” co chwila, natomiast wy panowie za każdym rzutem statku sami kłaniać się będziecie, co wszakże wam nie ubliży, bo przecie to mocarz wielki – Ocean. (Mariusz Zaruski, „Polska podróż naokoło świata”, „Morze” 1926)Poza Zaruskim temat wyprawy żeglarskiej wokół świata podjął również A. Uziembło, który także na łamach „Morza” wracał do tematu akcentując wyraziście pierwiastek patriotyczny: Nie wolno zapomnieć o konieczności zorganizowania polskiej podróży dookoła ziemi. Rzucić pomost porozumienia pomiędzy Polską a wszystkimi portami świata to konieczność gospodarcza, to sprawa honoru naszego. To będzie czyn głośniejszy na tle szarych, codziennych wysiłków, pełnych ciężkiego znoju, pełnych udręki zawodu. Jesteśmy pionierami – niejedną przeciwność spotkamy na drodze. Ale świeci nam wielka idea – Polski morskiej. Ku niej dążymy…( A Uziembło, „Nowy okres”, „Morze” 1927)
Temat ten pojawiał się w prasie szczególnie często w latach 1925-26, kiedy to wyprawa statku szkolnego Lwów pokazała, że można pływać daleko pod polską banderą i przynosi to efekt promocyjny dla kraju. Zaruski liczył ponadto, że powodzenie wyprawy przyniesie nie tylko korzyści w formie promocji, ale spowoduje także wzrost nakładów na żeglarstwo jako dziedzinę rekreacji powodując w dalszej perspektywie istotne umasowienie żeglarstwa. W rejs wokół świata planowano wysłanie dużego jachtu, a następnie nieco mniejszej jednostki w celu spotęgowania efektu propagandowego. Wskutek jednak niewielkiego zainteresowania problemem wyprawy kół przemysłowych, które w zamyśle miały finansować rejs, sprawę odłożono ad acta by już do niej nie powrócić. Na przeszkodzie stanęły także wysokie koszty przygotowań, które ostatecznie przekreśliły szansę na realizację tego ambitnego zamierzenia. Kiedy jednak w latach 1934/1935 świat opłynął żaglowiec szkolny PSM w Gdyni Dar Pomorza, wydarzeniu temu poświęcono bardzo wiele miejsca na łamach prasy morskiej akcentując szczególnie propagandowy aspekt wyprawy oraz jej pionierski charakter. Podkreślano zarazem w tym kontekście szkoleniowy charakter rejsu pozwalający na kształcenie w zróżnicowanych warunkach morskich kandydatów na marynarzy. Dar Pomorza cieszył się dużym zainteresowaniem nie tylko w przypadku tego rejsu, wiele miejsca w różnych pismach zajmowały artykuły pisane przez członków załogi, zazwyczaj kapitana Tadeusza Meissnera, który był doskonałym popularyzatorem życia na statku szkolnym opisując kulisy statkowego życia. Dużo miejsca, szczególnie w pierwszej połowie lat trzydziestych, poświęcano sprawom ogólniejszym, dokonywano okresowych przeglądów dokonań i kreślono kolejne plany, zazwyczaj w oderwaniu od rzeczywistej sytuacji polskich żeglarzy, ponieważ nie uwzględniały one słabej pozycji finansowych lokalnych struktur harcerskich niedostatecznie wspieranych przez centralę. Ponieważ jednak harcerstwo było bardzo dobrze postrzegane przez władze, liczono, że w ślad za tym pójdzie zwiększenie dotacji na działalność statutową i szersze wyjście na morze jachtów pod banderą harcerską.