43 lata temu, 22 kwietnia 1981 roku, w Auckland, w wieku 74 lat, zmarł Erwin Weber, pierwszy polski żeglarz samotnik.
„Mam prawo rozporządzać moim życiem w sposób taki, jaki uznam za stosowne i jestem przygotowany na poniesienie konsekwencji. (…) Celem moim jest przeżyć jak najwięcej, bez względu na to, czy to będzie dostatek, czy niedostatek. Chcę doświadczyć jak najwięcej; wzywam Przygodę i drwię sobie z dosytu.” (Erwin Jerzy Weber, „Farys, pierwszy polski samotny rejs oceaniczny”, Julian Czerwiński „Farys” był pierwszy”, Morze 8/1968).
Erwin Weber urodził się 20.08.1907 roku w Krakowie. Studiował w seminarium duchownym, ale po 8 miesiącach zrezygnował i rozpoczął studia inżynierskie z dziedziny elektrotechniki we Lwowie. Po ukończeniu studiów wyjechał na praktykę do Paryża. Pracy jako inżynier już nie podjął, wyjechał na Tahiti realizując swoje dziecięce marzenia. Osiadł w Papeete i przygotowywał książkę o nawigacji planując oceaniczny rejs pod polską banderą. Po spotkaniu z Alainem Gerbaultem kupił niewielki jacht i rozpoczął przygotowania do rejsu, pierwszego rejsu pod polską banderą. Po długotrwałych pracach ruszył, jako pierwszy polski samotny żeglarz oceaniczny w rejs z Tahiti w kierunku kolejnych wysp rejonu Pacyfiku.
Odwiedził Bora Bora, Rarotongę, Pago Pago, Samoa i dotarł na Fidżi. Stąd ruszył do Auckland, które osiągnął 8 listopada. Podczas rejsu nie spieszył się, w Rarotonga spędził 4 miesiące, na kolejnych wyspach także odpoczywał po kilka tygodni. W Palmerston zabrał na pokład naczelnika wyspy, którego dowiózł bezpiecznie do Nowej Zelandii. Półtora roku później ponownie ruszył na ocean, ale zawrócił wkrótce po utracie chronometru. Jego rejs zakończył się 19 lipca 1938 roku.
Weber osiadł w Auckland, jacht sprzedał w grudniu 1938 roku, nigdy nie wrócił do Polski, zmarł w 1981 roku. Do swojego rejsu zachował dystans: „Nie mogę powiedzieć, że żałuję tego, co zrobiłem w ostatnich pięciu latach – bo chociaż czas ten nie przyniósł żadnych praktycznych rezultatów, to jednak przekonałem się, że opiewana w książkach Przygoda przez wielkie P posiada w gruncie rzeczy bardzo niewiele ponęt. Jeżeli bym się zabrał do pracy zaraz po skończeniu politechniki, to tęsknota za przygodą dręczyłaby mnie prawdopodobnie przez całe życie.” (tamże).