Skromne pismo o zasięgu lokalnym wydawane w Gdyni w 1936 roku pozostało tytułem o najkrótszym rynkowym życiorysie w okresie XX-lecia międzywojennego. Pierwszy numer wydano 18 czerwca, a za tytułem stała nieliczna redakcja stworzona przez Bronisławę Librachtową. Pismo nasze będzie się starać uzupełnić lukę istniejącą w prasie wybrzeża. Handel morski oraz żegluga to dwa działy, którym
Skromne pismo o zasięgu lokalnym wydawane w Gdyni w 1936 roku pozostało tytułem o najkrótszym rynkowym życiorysie w okresie XX-lecia międzywojennego. Pierwszy numer wydano 18 czerwca, a za tytułem stała nieliczna redakcja stworzona przez Bronisławę Librachtową.
Pismo nasze będzie się starać uzupełnić lukę istniejącą w prasie wybrzeża. Handel morski oraz żegluga to dwa działy, którym w pierwszym rzędzie Wydawnictwo udzieli swych łamów. „Bałtyk” w stolicy morskiej – Gdyni – służyć będzie sprawom morza i marynarki handlowej”.( Redakcja, bez tytułu, „Bałtyk” nr 1/1936, str. 1).
Szeroko zakrojone plany wydawnicze musiały mieć oparcie w silnej redakcji w licznym gronie współpracowników, podczas gdy „Bałtyk” nie miał żadnego z tych atutów. W cenie 50 groszy czytelnik otrzymywał 20-kolumnowe czarno-białe pismo poruszające tematykę morską w szerokim rozumieniu i bogato ilustrowane. Dwuszpaltowe łamanie, wyraźne tytuły, czytelna czcionka i przejrzysty układ graficzny sprawiły, że tytuł stał się atrakcyjny graficznie. Okładki drukowane na grubym papierze pozostawały niezmienne; fotografia prezentowała statek w doku stoczniowym. Tematyka prezentowana w „Bałtyku” pokazywana była w sposób dość przypadkowy, nawet chaotyczny, co wskazuje, że redakcja nie miała bogatego zaplecza autorów i współpracowników. Dominowały informacje o charakterze newsowym, ale w na łamach pisma często bardzo się one rozrastały. Tekst o powstaniu gdyńskiego oddziału Oficerskiego Yacht Klubu nabrał charakteru nieco publicystycznego, ponadto wiele miejsca zajmowała tematyka kulturalna, wiersze i opowiadania. Całość nie układała się w sposób klarowny, często niektóre materiały sprawiały wrażenie, że znalazły się na kolumnach przez zupełny przypadek. Stąd też dochodziło do sytuacji, gdzie znajdowały się informacje mało istotne przy pominięciu ważnych wydarzeń z punktu widzenia miasta i regionu.
Pismo nawiązywało w jakiejś mierze do „Latarni Morskiej” ukazującej się w Gdyni w latach 1934-35, ale prezentowało się mniej atrakcyjnie jako periodyk drukowany bez koloru, o znacznie skromniejszej szacie graficznej i dość przypadkowej zawartości. „Bałtyk” nie cieszył się dużym powodzeniem wśród czytelników, ponieważ było bardzo lokalne w treści, rozprowadzane tylko na Wybrzeżu, a tematyka poruszana w nim była w innych pismach, dostępnych także w tym regionie, prezentowana znacznie szybciej, pełniej i na wyższym poziomie merytorycznym. Słabą stroną pisma były ilustracje, bardzo przypadkowe, nie korespondujące z tekstami, pozbawione walorów artystycznych, a często także – informacyjnych. Pismo od początku miało kłopoty ze sprzedażą egzemplarzową i prenumeratą, i zniknęło z rynku po wydaniu zaledwie dwóch numerów.
Marek Słodownik