155 lat temu, 30 września 1869 roku, do Londynu dotarł kliper „Thermopylae” zwyciężając w nieformalnych regatach na trasie z chińskiego Foochow. Istotą wyścigu było dowiezienie herbaty z pierwszych zbiorów.
Zaprojektowany w 1867 roku przez Bernarda Waymoutha, jednego z najlepszych ówczesnych ekspertów, kliper „Thermopylae” został zbudowany w stoczni w Aberdeen rok później. Pływał zaledwie 40 lat, ale udało mu się zaistnieć w historii żeglugi.
Projektant dostał wytyczne związane ze statkiem. Miał być pojemny, łatwy w obsłudze przez nieliczną załogę i szybki, bo statek zarabia na siebie tylko wówczas, gdy pływa i to szybko. Budowano go bez zakłóceń, ponieważ zleceniodawca miał wystarczające środki, a ponadto bardzo zależało mu na jak najszybszym wodowaniu i wcieleniu do służby na linii chińskiej, tam bowiem wówczas brakowało szybkich statków do obsługi transportu towarów z dalekiego wschodu. Ale ta sprawa była bardziej skomplikowana. Chodziło bowiem o krociowe zyski z importu herbaty, a oprócz nich o prestiż i sławę dla armatora, który jako pierwszy do Londynu dowiezie próbki nowych zbiorów. Ta rywalizacja miała wymiar nie tylko finansowy ale przede wszystkim prestiżowy.
Właśnie dlatego kapitanem statku został legendarny Robert Kemball, bardzo doświadczony żeglarz, słynący także z twardej ręki wobec ludzi na pokładzie. Jego załogi były znakomicie wyszkolone, co było zasługą tyleż talentów pedagogicznych kapitana co rozbudowanego systemu kar, których swym ludziom nie szczędził.
Z Chin do Anglii
W pierwszy rejs statek popłynął jednak nie do Chin, a do Melbourne, a stało się tak skutkiem awarii innego statku tegoż armatora i konieczności dokonania zastępstwa. „Thermopylae” dopłynął do celu w 63 dni, co było rekordem trasy. Stamtąd dopiero pożeglował do Szanghaju. Pierwszy rejs do Anglii z ładunkiem herbaty pokazał, że budowa statku nie była złym interesem. Do celu dotarł w 91 dni czym zadziwił środowisko i gazety w Anglii. Konkurencja nie próżnowała, w tym samym, 1869 roku, na wodę schodzi „Cutty Sark” i zapowiada się ostra rywalizacja.
Rok później „Thermopylae” powtarza super wynik, tym razem z Szanghaju do Londynu płynie zaledwie 105 dni, by w kolejnym sezonie dotrzeć do celu jeszcze dwa dni szybciej. Jego najsłynniejszy rywal, „Cutty Sark”, jest nieco szybszy, ale pływa na innej trasie. Wreszcie w roku 1872 dochodzi do bezpośredniego wyścigu obu żaglowców. Idą łeb w łeb, niemal w zasięgu wzroku, ale na „Cutty Sark” dochodzi do awarii steru, co zmusza załogę do wejścia do portu w celu usunięcia awarii. „Thermopylae” gna do przodu, jednak w Londynie melduje się zaledwie o tydzień przed rywalem.
Zmiana bandery
W kolejnych latach statek corocznie pływa do Chin ale nigdy już nie uzyskał lepszego rezultatu. Nie pomogła nawet zmiana kapitana w roku 1875, było nawet nieco gorzej. Po raz ostatni „Thermopylae” herbatę z Chin przywiózł w roku 1881, by na krótko zostać przeniesionym na linię australijską. Osiem lat później statek zostaje sprzedany konkurencyjnemu armatorowi brytyjskiemu, by w roku 1890 zostać sprzedanym w ręce kanadyjskie za 5 tysięcy funtów. Nowy armator dokonał radykalnej przeróbki takielunku skracając maszty i redukując tym samym powierzchnię żagli. Teraz „Thermopylae” stracił na drapieżności, ale nowemu właścicielowi nie był potrzebny statek super szybki tylko solidny i bezpieczny. Żeglował do Hong Kongu, ale wielkiej kariery już nie zrobił. W 1895 roku został sprzedany ponownie, tym razem trafił pod portugalską banderę i wrócił do Europy. Nabywcą okazał się rząd Portugalii, a przeznaczeniem statku było teraz szkolenie kadry na morzu. Zmieniono mu nazwę na Pedro Nunes i przemalowano. Wnętrze wypełniły teraz pomieszczenia mieszkalne, a trasy żaglowca uległy radykalnemu skróceniu i koncentrowały się na Atlantyku, pomiędzy Portugalią a Azorami.
Tak słynny kliper przeżeglował 12 lat, kiedy jego właściciel uznał, że nic nie da się z nim zrobić z uwagi na zły stan techniczny. Uznano, że remontu nie będzie, a ostatnim akordem w historii jednostki będzie szkolenie marynarki wojennej. Owo szkolenie polegało na strzelaniu do wyznaczonego celu, którym był właśnie statek przeznaczony do kasacji. 13 października 1907 roku statek wyholowano na otwarte morze u ujścia Tagu, a artylerzyści i obsługa torped miała szkolenie specjalne. Okazało się, że portugalski Marwoj wyszkolony jest nieźle, bowiem już pierwsza seria z dział i dwie torpedy dokonały zagłady statku o pięknej, lecz krótkiej historii.
„Termopylae” leżą zatopione u wybrzeży Lizbony po tym, jak zakończyły swoje dni wykorzystywane do ćwiczeń strzeleckich przez portugalską marynarkę wojenną.